Fim zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Mimo, że to nie film akcji, ale bardzo stonowany, niektórzy by pewnie powiedzieli, że nudny. Oddaje bardzo prawdziwie walkę człowieka o przetrwanie w ekstremalnych warunkach, w dużej mierze walkę z samym sobą. Ważne jest przesłanie filmu: zawsze jest jakieś wyjście nawet z najtrudniejszej sytuacji, trzeba tylko bardzo chcieć, walczyć (czasem w pojedynkę, ze wszystkim i wszystkimi) i wierzyć gorąco w powodzenie. Wtedy i los Ci również pomoże... Chuck wysiłkiem woli zbudował tratwę i jednak uciekł ze swojego osamotnienia... Potem niesamowity powrót do normalności, która już jest inna po 4 latach i nic nie można na to poradzić, ani odwrócić, bo zaszły nieodwracalne zmiany... I dramatyczne spotkanie z ukochaną kobietą, która jest już w nowym związku. Miłość obydwojga pozostaje, ale obydwoje wykazują zrozumienie dla nieodwracalności nowej sytuacji i decydują na poświęcenie własnego szczęścia dla dobra innych, którzy niczemu nie zawinili... Jest też optymistyczne zakończenie dające nadzieję na przyszłość... Mimo wszystkiego, co się przeszło - jest nadzieja na budowę nowej przyszłości, na szczęście. Może jako nagroda od losu za swoją walkę i charakter...
Obejrzałem właśnie i muszę przyznać, że mimo, iż film trwa 2,5 godziny, to się tego nie odczuwa. Film dobry, ale jak dla mnie, to za mało było ukazane w filmie życie Chucka na wyspie i za mało monologów z Wilsonem. Poza tym świetny film.
Dobry film. Odniescie sie do tematu goscia wyzej ktory zjechal ten film hehe :-)