Z pewnym opóźnieniem obejrzałem najnowszą produkcję Zemeckisa, twórcę niezapomnianego "Foresta Gumpa". I tu Hanks gra kolejną postać zwykłego-niezwykłego człowieka. W kinie film ogląda się b. dobrze. Przyzwyczajeni do banalnego zakończenia kolejnych Hollywoodzkich produkcji, tym razem postawieni zostajemy przed pewnym niedopowiedzeniem. Cóż, musze się przyznać, że pojawiają się jednak wątpliwości. Nie przekonuje mnie do końca połączenie opowieści o współczesnym Robinsonie z melodramatyczną końcówką. Obie te części sprawiają wrażenie połączonych na siłę. Brakuje też w długiej części pobyty na wyspie pełnego zobrazowania dramatu człowieka zdanego tylko na siebie. Jest wprawdzie upór i siła w radzeniu sobie z samotnością ale gdzie bunt, gdzie strach i zwątpienie? Mało tego przekazano w treści filmu i choć mam wrażenie, że film nie zasługuje na tak ostrą krytykę, chyba najlepiej zapamiętam realistyczną scenę katastrofy samolotu czy zmaganie się z oceanem podczas ucieczki bohatera z wyspy. Brawo dla Hanksa, że świetnie zagrał ponad 30 minut sam na sam z kamerą w scenach na wyspie ale Oskara był jednak za tą rolę nie przyznał...
re: Robinson Hanks
Jak to gdzie bunt, strach i zwątpienie chyba niezbyt dokładnie ogladałeś ten film. Jest wiele taki scen. Przecież na samym początku gdy Tom znajduje się na wyspie jest całkowicie zdezorientowany, nie zdaje sobie sprawy co się tak naprawdę stało i co go czeka. No i później w jakini również jest taka scena, która to pokazuje.
A zwątpienie - zwątpienie jest wtedy gdy Tom budując tratwę wybiera się po brakujący kawałek liny i gdzie się po niego udaje? na skałę - tam gdzie chciał popełnić samobójstwo.