Chciałam się trochę odciąć od wiadomości o wojnie na Ukrainie i trafiłam na ten film. Obejrzałem go już nie wiem który raz...może 4. Zawsze się wzruszam na koniec filmu, gdy Jack jedzie do żony i pada ten przeklęty deszcz (scena z Pamiętnika też mnie zmiata przez deszcz). Ogólnie uważam, że to okropna scena, ponieważ zawsze stawiam się na miejscu bohaterów, ryczę jak bóbr i przeżywam sytuację w jakiej się oboje znaleźli. Ja bym zostawiła obecnego męża i zwiała do tego, którego "pochowałam", ale skoro pojawiło się dziecko....to wiadomo, że już myśli się kategorią matki, a nie kochającej wdowy. Koniec jednak mimo wszystko napawa optymizmem...ciekawe co było w paczce, którą po latach Jack przywiózł tej ładnej kobiecie ...:)