Po pierwszych minutach filmu myślałam sobie "Kurcze po co ja tu przyszłam?".Ale jak zawsze pierwsza ocena okazała się nie słuszna. Film naprwde wciąga.Scena katastrofy jest nakręcona pierwszorzędnie: dawno tak się nie bałam.Miałam wrażenie jakbym sama znajdowała się na środku oceanu. Cudownym pomysłem twórców filmu był współczesny Piętaszek czyli Wilson. Jedynym niedociągnięciem, wg. mnie, jest rola Helent Hunt. Błąd polega na tym, że jej naprawde duże możliwości aktorskie nie zostały w pełni wykorzystane (ale się w tym wszystkim poplątałam).
W sumie warto ten film zobaczyć i zastanowić się nad sobą, nad swoim życiem i nad czasem, który biegnie nieubłaganie, a my razem z nim. Czy nie warto się czasem zatrzymać?