o co chodzilo w koncowej scenie z tą ruda dziewczyna,ktora wskazywala droge Chuckowi? jakies
znaczenie metaforczyne?
to babka z prologu, to jej dostarczył paczkę. końcówka jest bardzo prosta- stoi na rozdrożu i wreszcie ma wybór, może pojechać dokąd chce, może też zawrócić i opowiedzieć swoją historię tej rudowłosej kobiecie. tego komfortu nie miał na wyspie, która nawet nie pozwoliła mu się zabić ;)
no ale koniec końców- i tak nie może być z tą, dzięki której żyje; jakże wymownie odzwierciedla to ostatnie ujęcie i wyraz twarzy Hanksa, który nie wiadomo, czy się uśmiecha, czy też chce się rozpłakać...
Rudowłosa bardziej przyczyniła się do jego przeżycia, niż ukochana Kelly, do której ciągle wzdychał...
Zabijasz całkowicie cały mój romantyzm! :P
"Smutno mi, że już nie mam Kelly, ale jestem wdzięczny, że była ze mną na wyspie..."
Jest wdzięczny. Ale czy to ona była tym (bodaj) "ciepłym kocem", który go okrył po próbie samobójczej czy wola przeżycia, jaka pojawia się w każdym zdrowym osobniku? ;) Zresztą... stawiam bardziej na tą praktyczną stronę :)
Pewnie, że chciał przeżyć, ale dlatego, że chciał wrócić do swojego świata. Wrócić do Kelly. To dlatego z żalem podsumowuje, że wrócił, ale znów ją stracił. I musi jakoś oddychać dalej, już bez niej...
Dla mnie pięknym symbolem jest scena, w której na wyspie będąc, co chwilę świecił latarką na zdjęcie Kelly. Po powrocie do domu robił to samo, tyle, że z lampką nocną. To Kelly rozświetlała mu życie na wyspie, ale w prawdziwym świecie było już na to za późno (?)
o matko, zapędzam się xD
Życie na bezludnej wyspie, mimo samotności, mimo ciężkich warunków do życia mogło być łatwiejsze. Miał przed sobą postawiony jasny cel, który oświetlił mu tę wyboistą i niełatwą drogę. Powrót do naszego świata wiązał się z wyborem, łatwa analogia do rozwidlenia, który przysporzy mu więcej trudności, niż sama nauka survivalu na wyspie.
Prosta, jasna i treściwa - scena końcowa to bardzo dobra metafora na podsumowanie całego filmu.