I jednocześnie najbardziej europejski z "trylogii" Yimou Zhanga. To rzeczywiście bardzo Szekspirowska w duchu tragedia rodzinna, w której wstawki "wuxia" są marginalne (nie licząc sekwencji szturmu na pałac). Oprawa, jak zwykle, powalająca. Scenografia, muzyka, aktorstwo (świetna Gong Li), kostiumy. I precyzyjny scenariusz (to, co nie jest dopowiedziane nie czyni go mniej precyzyjnym, a realia chińskie zapewne Zhang Yimou zna lepiej ode mnie, więc wnikać nie będę :P ). Daję 9/10.
Przeczytałem recenzję Filmwebu i zrozumiałem, dlaczego "niemal". Chociaż na tyle mi się przydała. :P Otóż rzeczywiście sekwencja szturmu na pałac budzi skojarzenia z "Władcą..." i są to skojarzenia na minus "Cesarzowej". Bo tak naprawdę film robi olbrzymie wrażenie od początku do chwili, kiedy pojawia się potok żółtych rycerzy. A potem od chwili, kiedy sprzątają ich ciała do końca. W tej jednej scenie coś nie zagrało. A tak w ogóle to dałem 8/10, nie 9/10. Błąd drukarski. ;) Ale poza tym nie zmieniam zdania. Ta "tragedia Szekspirowska" ma znacznie więcej głębi, niż to się wydaje na pierwszy rzut oka i jest wyśmienicie skomponowana. Śledziłem ją z zapartym tchem, co mi się rzadko w sumie zdarza. :P