Zaczął się fajnie, niestety z każdą minutą był coraz bardziej banalny, coraz mniej się kleiło kupy, coraz więcej było do przewidzenia. Ostatnie 15 minut to kompletna strata czasu.. Synek oblany benzyną doznaje cudu - i mimo że pali się cała szopa, jego ogień wspaniałomyślnie omija. Mąż walnięty kluczek w głowę najpierw jest nieprzytomny, a potem atakuje gościa. Ta z kolei najpierw grzebie gościowi w oku, a potem tą (JUŻ CZYSTĄ, z idealnie wypielęgnowanym i czystym paznokciem;) ręką głaszcze męża po twarzy;) Mieszanka nie do strawienia. A szkoda, bo zarówno na Jennifer, jak i na młode męskie ciałko miło było popatrzeć:) Niestety, nic poza tym.