Sam film potrafił mnie rozbawić w wielu chwilach, ale ogólna fabuła nie trzyma się kupy. Oskar przedstawiany jest jako jeden z głównych bohaterów, a tak naprawdę pojawia się tylko na początku filmu, później znika. Kilka spraw nie jest wyjaśnionych, a ostatnia scena dłuży się w nieskończoność. Co innego u "Kilera", gdzie mamy wszystko kapitalnie złożone i nie mam się do czego przyczepić. Nie żebym hejtował, bo film oceniam na 6/10, a niektóre sceny uwielbiam.