Niemniej muszę wyznać, że bardziej podobało mi się późniejsze "Kasyno", może dlatego, że tutaj DeNiro z Pescim robili za genialne tło dla Liotty, natomiast w "Kasynie" byli postaciami wiodącymi. Piszę tło, bo boli mnie, że nie było narracji z ich punktu widzenia, a na pewno nieliby coś do powiedzenia. Przyznaję, że "Goodfellas" ma mnóstwo genialych momentów, zwłaszcza wszystkie scenki z Pescim (moje ulubione to ta z Pająkiem, Battsem i jego "pastą do butów" oraz "You think I'm funny?!") i ostatnia scena, po której nie mogłem wstać z fotela.
9/10 (bo pełna dycha dla "Kasyna")