Zacznę ode noty film ma u mnie solidne 8/10, to kawał bardzo dobrego kina, film który powinno się zobaczyć. Nie rozumiem jednak tych wszystkich zachwytów nad tym obrazem, lubię tematykę gangsterską i w mojej opini ten film nie ma startu do „Scarface” czy „Godfather”, które są arcydziełami i klasykami gatunku, ba jak dla mnie jest nawet słabszy od „Życia Carlita” czy „Donnie Brasco”. Po pierwsze nie jest tak wciągający, ja nie poczułem w nim takiego klimatu jak podczas seansu z „Człowiekiem z blizną” czy „Ojczulkiem”.
Aktorstwo jest oczywiście świetne, szczególnie Joe Pesci, ale mimo wszystko to daleko do tego jak stworzył Pacino Montanę, czy Brando Vita Corleone. De Niro to dla mnie ta sama półka co Pacino, zagrał bardzo dobrze, ale moim zdaniem stać go na więcej i miewał lepsze role. Ray Liotta natomiast totalnie mnie irytował w tym firmie, te jego wykrzywione usta w widocznym „na siłę” uśmiechu doprowadzały mnie momentami do obłedu, także jego gra aktorska to minus dla filmu.
Na plus oczywiście będzie muzyka, a jak już usłyszałem THE SHANGRI LAS „Remember Walkin' in the sand” to już w ogóle morda mi się śmiała, tym bardziej, że uwielbiam późniejszą wersję tej piosenki w wykonaniu Aerosmith.
Dalej plusem jest już sam Martin Scorsese, reżyseria, scenariusz, widzę, że to jest jego wg rankingu najwyżej oceniany film, jak dla mnie ma na swoim koncie kilka lepszych.
I na koniec nie wiem skąd, ale momentami miałem wrażenie jakbym oglądał komedię, nie potrafię tego wytłumaczyć, ale gdy następowała stop klatka (nie piję do konkurencji ;p) czyli prezentowane nam było zdjęcie, niektóre miny np. De Niro podczas pierwszego aresztowania były jakieś komiczne w tle leciała jakaś sielankowa muzyka z poważnym komentarzem ale wypowiadanym głosem lekkoduch. Jak dla mnie dziwne połączenie, ale pewnie to zamierzony zabieg.
A tak z ciekawostek:
„Początkowo do roli Jimmy'ego Conwaya rozważano kandydaturę Johna Malkovicha, ten jednak odmówił.”
Uwielbiam Malkovicha, ciekaw jestem jakby wypadł w tej roli, to jeden z najbardziej niedocenionych aktorów, który niestety najlepsze lata ma już za sobą i gra w gównianych produkcjach.
Życie Carilta, Donnie Brasco czy Scarface swój sukces w głównej mierze zawdzięczają i opierają o głównego bohatera. W chłopcach z ferajny bohaterów jest kilku, nie ma tego jednego, charakterystycznego gościa. Liotta też mnie trochę irytował, ale wiadomo - przyzwyczajenie robi swoje i ciężko teraz gdybać, kto sprawdziłby się lepiej. Mnie w chłopcach jak i w kasynie powaliła rola joego pesci. Goodfellas plasują się u mnie na drugim miejscu jeśli chodzi o kino gangsterskie, ta sama półka co Godfather i Scarface, natomiast życie Carlita czy Donnie Brasco jak dla mnie są o klasę niżej...
Nie wiesz skąd miałeś wrażenie że oglądasz komedię? To proste - lwia część filmu to zwyczajnie nie dramat, a czarna komedia. Serio tego nie zauważyłeś?
Czarna komedia mówisz, jednak coś zauważyłem skoro wspomniałem o tym elemencie. Film oglądałem tylko jeden raz a to za mało by wszystko wyłapać w takim dziele, jakim nie wątpliwie ów film jest (ale dalej nie widzę w nim pretendenta do miana top filmów gangsterskich). Dlaczego moje zdziwienie motywów komedii? Bo to nie jest Pulp Fiction, tylko historia oparta na faktach autentycznych, brutalna historia gdzie połączenie tego z komedią albo jest albo rewelacyjne (pewnie dlatego ten film jest arcydziełem, ale ja coś przeoczyłem) albo niezbyt na miejscu. Dalej jestem przy 8/10 ale za jakiś czas na pewno obejrzę jeszcze raz i może dostrzegę coś więcej i zmienię zdanie. Może taki jest właśnie Martin Scorsese, kupe czasu nie oglądałem Taksówkarza czy Wściekłego Byka i niebawem je sobie odświeże, ale gdy byłem gówniarzem i oglądałem te filmy to wydały mi się bardzo dobre, ale również nie widziałem w nich arcydzieła. Także pytam dlaczego Chłopcy... są wg CIebie na równej półce ze Scarcface czy Godfather, może mój problem z tym filmem polega na tym, ze szukam fenomenalnej roli i skupienia się na jednej postaci a tu są świetne role a postaci więcej i coś przeoczyłem... Ciekaw jestem Twojej opini.
"historia oparta na faktach autentycznych, brutalna historia gdzie połączenie tego z komedią albo jest albo rewelacyjne albo niezbyt na miejscu."
Oczywiście wiem, że historia oparta jest na faktach, ale ile jest tam prawdziwych sytuacji i zdarzeń tego nie wiem, bo się zwyczajnie nie interesowałem. Jak dla mnie wszystko jest na miejscu, a czarny homor w wykonaniu Tommego DeVito jest szczególnie na miejscu :) Dlaczego stawiam go na równi tymi dwoma klasykami? Każdy z tych filmów jest zupełnie inny, nie będe się tu rospisywał dlaczego akurat tamte dwa są genialne, ale chłopcy z ferajny są dla mnie arcydziełem za całokształt. Nie za jednego konkretnego, charyzmatycznego bohatera, a za nagromadzenie wręcz epickich scen jak chociażby te:
http://www.youtube.com/watch?v=E84VqqCPI7w
http://www.youtube.com/watch?v=7pQ6fd6iO_c&feature=related
nie znalazłem na youtube tego, jak Odkopują trupa, Ray Liotta haftuje a Pesci mówi, że zobaczył skrzydło :), i żeby się streszczać bo jego matka piecze kiełbaski. Moimzdaniem to jest czarny humor w mistrzowskim wydaniu. Ale są różne gusta, Ciebie chyba zachwyca co innego
Joe Pesci to po prostu strzał w dychę dla Scorsese. Dla mnie role Pesciego przyćmiły rolę De Nira w Chłopcach i Kasynie.
Dużo prawdy mówisz, ale to czy "Godfather", "Scarface" czy inne filmy są lepsze od tych Scorsese to już chyba kwestia gustu. Trochę ironicznie powiem, że Scorsese robi filmy dla "debili", chodzi mi głównie o narratora, który omawia cały skład filmu jak i akcje, miejsca itp, natomiast w innych filmach widz zostaje "wrzucony" w fabułę i sam się tam powoli musi odnaleźć co mnie akurat nie za bardzo odpowiada.