Zanim obejrzałem, czułem że jest to film - klasyka. Porównywalna z wielką trylogią Coppoli i
Puzo. Jednak niestety przeliczyłem się, i moim zdaniem - poważnie. Film nie jest wybitny,
gra aktorska Henry'iego raziła mnie. Było coś w jego mimice twarzy, co nie pozwalało mi
odnosić przyjemności z oglądania produkcji. Na szczęście wkraczają tutaj dwie postacie:
Jimmy i Tommy. Obie świetnie zagrane. Wydaje mi się, że spokojna, momentami
prześmiewcza i prowokacyjna postawa Jimmiego, zmieszana z gwałtownym charakterem
Tommiego to świetny pomysł. Film został nakręcony metodą narracji, co moim zdaniem
spowalnia tok wydarzeń i, co w niektórych momentach zaczyna męczyć i nudzić. Nie
uświadczymy tu dzikich strzelanin, kobiet w negliżu, bądź pościgów. Akcja jest wyważona, i
pozwala skupić się na bohaterach. Film troszkę skojarzył mi się z przypowieścią o synu
marnotrawnym, jednak z troszeczkę innym zakończeniem. Szczerze powiem, że zakończenie
nie podobało mi się, i moim skromnym zdaniem film jest dobry, lecz jeśli nie macie zbyt
wiele czasu, to lepiej obejrzeć coś innego, a tą pozycję zostawić na długie zimowe wieczory.
4-6/10