Powiedzmy sobie szczerze: film jest słabiutki. Walter Hill (autor scenariusza do dwóch Obcych!) scenariusz pisał chyba w klopie na kolanie. Film pełen schematów i baboli (choćby ten skinhead trzymający z czarnymi). Nie pozwolił rozwinąć sie aktorom i przez to ich kreacje drażnią. Dziadowaty i rzucający fuck'ami na lewo i prawo mafioso Falk oraz butny, zarozumiały czempion Rhames zupełnie mnie nie przekonali. Snipes był nijaki (jak zawsze) i właściwie nie miał nic do zagrania. Przejdźmy do muzyki. Nie mam nic do rapu, ale zwolnienie kompozytora i wciśnięcie tych madafaka-wypaśnych kawałków gdzie się tylko dało, było kiepskim pomysłem. Ja rozumiem, że czarni, że w kryminale siedzą, że konwencja, ale po prostu nie dało się tego słuchać i wbrew pozorom zupełnie nie pasowało.
Dałem 4/10. Mam słabość do więziennych filmów.