Nie zgadzam sie z powyzszymi komentarzami. Az nastroj!!! Ten film jest o przemijaniu, o nietrwalosci: uczuc, ludzi, imperiow. wszyscy odchodzimy, niby najwiekszy banal pod sloncem, ale jak przepieknie i nostalgicznie pokazany. John probuje walczyc z ta nietrwaloscia utrwalajac migawkowo ostatnie chwile Honkongu jako kolonii brytyjskiej i rownoczesnie ostatnie swoej chwile. Mysle, ze swietnym komentarzem d tego filmu bylaby "Piosenka o koncu Swiata" Milosza- nie ma innego konca swiata niz nasza wlasna smierc. Irons jest jak zwykle bardzo przekonywujacy, Gong Li jak zwykle przepiekna... do tego dochodza swietne zdjecia i nastrojowa muzyka.... i piekny smutek przemijania