"Chlew" to traktat Pasoliniego na temat człowieka i człowieczeństwa. Nie prezentuje one jednak zbyt pozytywnego obrazu ludzi. Dla Pasoliniego nie ma między nimi a zwierzętami praktycznie żadnej różnicy. Tak, zbudowaliśmy cywilizację, wymyśliliśmy religię, moralność, prawo i wiele innych rzeczy, lecz w gruncie rzeczy pozostajemy zwierzętami i to najgorszego rodzaju. Ludzie w "Chlewie" pełni są obłudy i kłamstwa. Przepełniają ich pragnienia, które muszą ukrywać, lecz nad którymi nie panują. Morderstwa, zoofilia, kanibalizm są na porządku dziennym. Nie zawsze dosłowne, czasem przeniesione na warstwę symboliczną, ludzie jednak wciąż pożerają się nawzajem, pragną być zwierzętami z ich swobodnymi chuciami. Pustka, abnegacja, racjonalizacja, chłodne kalkulowanie okrucieństwa.
Rzadko kiedy Pasolini bywał aż tak krytyczny wobec człowieka i tak cyniczny wobec jego przyszłości.
Ogólne przesłanie wciąż aktualne i chyba z upływem czasu ta aktualność nie będzie maleć. Niestety.
Jedynie wątek współczesny trochę trąca myszką. Komunały/ideały końca lat 60-tych okazały się naiwne i utopijne.
no właśnie przesłanie, dlatego tak lubię stare kino.
ideały z lat 60-tych może były naiwne i utopijne, ale to ostatnie, jak na razie, szczere ideały społeczne jakie mieliśmy.
a teraz tylko kpina, cynizm, malkontenctwo. tralalala. ;-)
Dodałbym jeszcze od siebie motyw śmierci, na końcu i tak umrzemy, pogrzebią nas - zeżrą nas świnie. Jak było powiedziane w "Ptakach i ptaszyskach" - "życie jest niczym, tylko śmierć jest wymowna", "zmarł bogacz, tu leży dziany facet, najbogatszy na cmentarzu [...], błogosławieni ubodzy bo nikt nie wie o ich śmierci".