Film widziałam na pewnym przeglądzie w grudniu 2010 roku. Zrobił na mnie największe wrażenie.
Historia oparta na faktach, choć nigdy nie wiadomo ile jest w tym prawdy. Nawet jeśli opowieść nie jest autentyczna, to mimo wszystko przeraża, dotyka i wbija w fotel.
Jedynym minusem filmu jest postać Pani Natalii Rybickiej, która wydaje się być takim ładnym dodatkiem do całości, niczego nie psuje, ale też nic nie wnosi. Aktorsko tak średnio mi się podoba. Jednak co do reszty jestem zachwycona.
Rewelacyjna rola Pana Tomasza Schuchardta, którego miałam przyjemność zobaczyć na ekranie po raz pierwszy. Druga rola, która zasługuje na wyróżnienie, może minimalnie gorsza, ale także genialna - Pana Wojciecha Zielińskiego. Świetnie zagrali kumpli, z przeszłością i tajemnicą. Do tego bardzo dobra rola Pana Woronowicza, za którym osobiście nie przepadam. Chyba najlepiej odnajduje się w czarnych charakterach.
Film jest świetnie zrealizowany, podzielony na dni tygodnia, dzięki czemu narasta napięcie. Wspaniała muzyka, która poraża. Końcowa scena po prostu zabiła mnie psychicznie. Kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu akcji.
To jeden z najlepszych polskich filmów, jakie widziałam. Tytuł odbieram dosłownie jako chrzest dziecka Magdy i Michała, a także jako metaforę jako chrzest Janka - wykonanie pewnego zlecenia...
Film godny uwagi, z pewnością przyniesie wiele refleksji. Obowiązkowy!
Zgodzę się z tobą Kasieńko w 100%, film jak na polskie realia na prawdę dobry. Role, muzyka, scenariusz i to zmuszanie do myślenia na wysokim poziomie. Trudno znalesc wady. A panu powyżej już dziękujemy za takie uwagi :D. Pozdrawiam
Ja inaczej odebrałam końcówkę... dla mnie to nie było wykonanie zlecenia, tylko on miał świadomość tego, że mafia, postara się żeby jego śmierć była długa i bolesna. Odebrałam to jako chęć uratowania go przed niepotrzebnym bólem i upokorzeniem.
Biorąc pod uwagę formę utworu, tę metaforyczną, biblijną klamrę, wydaje się, że tytułowy chrzest interpretować trzeba inaczej. To Michał był chrzczony. Został oczyszczony z grzechu, rozliczał się z przeszłością, ponosił karę za prawdopodobnie błąd swojego życia. Na tym błędzie, na tym niepewnym fundamencie zbudował niby inne, wydawałoby się lepsze życie, ale jak sam Michał na którymś jego etapie ocenił - to nie było życie. Piękna żona, zdrowe dziecko, dobry samochód i dobrze prosperująca firma to jeszcze nie życie. Janek odgrywa tu rolę Jana Chrzciciela.
Może tym działaniem wprowadza się do półświatka, ale osobiście wolę wierzyć, że Autor uzasadniał końcówkę tak, że Michał i tak musiał zginąć, a gdyby nie zabił go Janek, to i Janek miałby wtedy nie mały problem.
Jeśli Janek tym czynem decyduje się być tym złym, to wtedy interpretacja wydaje się być dwojaka, bo Janek też został jak powiedziałaś ochrzczony, "wprowadzony". Mamy wtedy dwie interpretacje: tę bardziej przyziemną, i tę metaforyczną. Wersja jakoby to tylko Janek miał być chrzczony całkowicie zabija dla mnie właściwą wymowę filmu.