Z resztą myślę że sporej grupie ludzi sposób bycia gł. bohaterów jest obcy. To takie 'wyluzowane ziomki' z USA, niby zachowują się jak niektórzy Czarni a jednak daleko im do tego koloru skóry. Mniejsza z tym ;)...

Dobry, mocny film. Raz się śmiałem, raz ścinało mi krew. Jeśli film potrafi wywołać takie skrajne empcje, to chyba musi być dobrze :). Bale nie zawodzi (kiedy w końcu go doceni nagrodowa klika?). Powoli zaczynam odnosić wrażenie, że nawet jego wersja noża do krojenia masła przekonałaby mnie w 100% ;). Cała reszta (scenariusz, pozostali aktorzy, reżyseria, itd) również jak najbardziej na miejscu.

Oglądałem z dziewczyną, co po ok 15 minutach wydało mi się dużym błędem, na szczęście mpocno się pomyliłem - bardzo jej się podobał, jednocześnie zaznaczyła, że rzeczywistość i zachowania bohaterów są jej obce, mamentami zaczynała się śmiać lub kręcić głową z niedowierzaniem w najbardziej zaskakujących dla mnie momentach (pozowanie na macho, czy luz przekraczający wszelkie granice).

Obraz dał mi do myślenia - bohater, którego ciężko lubić (a może jednak?), jednocześnie nie sposób mu nie współczuć. 8-9/10, na pewno jeszcze kiedyś wrócę do 'Harsh times'. Pozdrawiam!