To jest jeden z tych filmów, które zdecydowanie robią wrażenie. Oglądałam go w kinie, wbita w krzesło przez cały czas jego trwania. Jednak po powrocie do rzeczywistości zaczęłam zastanawiać się, o co konkretnie w nim chodziło. Upływający czas, na który nie mamy wpływu, a on robi z nami co chce? Miłość sprawiająca, że pomimo wszystko chce się żyć? Tragizm życia? Dochodzę do wniosku, że to jest zła forma ukazania tematu, okrutna, odrażająca - bądź co bądź. Ale wszelkie efekty i realizacja bez zarzutu.