Ciekawy przypadek Benjamina Buttona

The Curious Case of Benjamin Button
2008
7,7 518 tys. ocen
7,7 10 1 518171
6,6 68 krytyków
Ciekawy przypadek Benjamina Buttona
powrót do forum filmu Ciekawy przypadek Benjamina Buttona

"Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" to jeden z tych filmów, o których po zwiastunie wiadomo już niemal wszystko. Ten film nie jest niczym innym, jak prosty mmelodramatem, zrobionym w nieco starym stylu (co się chwali). Z początku wydaje się magiczny, wszystko zachwyca. Czułem się jak dzieciak, któy odkrył coś nowego. Później jednak historia coraz bardziej zaczyna kierować się na nudne melodramatyczne tony. Oczywiście powinienem jak najbardziej się tego spodziewać, ale jednak w drugiej części coś nie gra i film zaczyna coraz bardziej przypominać remake "Forresta Gumpa". Interesowało mnie jak umrze Benjamin, jak to się skończy - a to niestety były najmniej interesujące, najmniej magiczne fragmenty filmy.
Tak, to nie jest wielki film, ale nie z winy Finchera - to po prostu prosta baśń(?), w której jednak zabrakło pomysłów scenariuszowych. Za prosta.

Film wyreżyserowany jest wspaniale, pod tym względem trudno o bardziej dopieszczoną produkcję w tym roku. Zresztą cała strona techniczna zachwyca i tworzy aurę bajkowości, zwłaszcza w pierwszej części, gdzie aż wzdychałem rozmarzony wpatrując się w te przepiękne kadry.
Nie wiem jak oni to zrobili, że Cate wygląda piękniej niż zwykle, a Brad w końcówce wygląda jakby miał znów dwadzieścia lat (WTF?), ale wiem jedno - ten film wprowadza sztukę charakteryzacji na nowy poziom, i nie ważne ile w tym tradycyjnej charakteryzacji, a ile komputerowej magii, bo po prostu my, widzowie, nie widzimy różnicy.

Od strony formalnej, doskonałe, dopieszczone pod każdym względem dzieło. Jednak jest to jedynie stara historia ubrana w nowe szaty, na dodatek aż za bardzo podobna do "Forresta Gumpa", co chyba przekreśla jego szanse na statuetki w najważniejszych kategoriach, może i słusznie.

Albertino

Przepraszam za kilka literówek, to z pośpiechu :(

Albertino

Zgadzam się absolutnie, widocznie mamy podobne odczucia.
Sądziłem początkowo,że film mnie zachwyci,ale i tak nie jest źle.
I tak warto zobaczyć,wybrać się do kina można ze względu na niesamowite obrazy.Moja ocena: 7/10

ocenił(a) film na 6
Edward_Nozycoreki

Podobnie u mnie, 6/10 i to bardziej techniczno-aktorskie niż za scenariusz. Same nazwiska wyniosły moje oczekiwania pod sufit, a tu rozczarowanie. Im bliżej końca tym większa łopatologia, teksty z listów do córy o byciu sobą to mądrości nastolatka. Dla mnie film jest wybitnie za długi, od mniej więcej połowy niemal się nudziłem. Nie cieszy mnie charakteryzacja, modulacja głosu czy inne zabiegi, którym poddano aktorów, bo co mi z tego skoro film "się ciągnie"? Żeby nakręcić ponad 160 minut filmu trzeba mieć pewność, że każda minuta jest konieczna, a tutaj spokojnie można wyciąć dobre 40. Zaznaczam, że przy "Zodiaku" nie miałem absolutnie poczucia zbędnej sekundy, tu owszem.
Brakuje mi też w tym filmie tzw. serca (w sumie Fincher raczej nie wykazał się póki co zdolnościami w tej kwestii), jest perfekcyjny technicznie, jest świetnie zagrany, ale to tylko bezuczuciowa wydmuszka, a taka historia powinna wzbudzać morze uczuć. Główny bohater wydaje się być interesujący tylko jako przypadek kliniczny, bo już w jego działaniach polotu nie odnalazłem. Bardzo mi szkoda potencjału tkwiącego w historii, aktorach, reżyserze.
Jednak nie ma się co martwić o losy filmu - przy takiej promocji spokojnie da sobie radę i pewnie otrze o Oscary. Mam jednak nadzieję, że nie w najważniejszych kategoriach, bo niestety na to nie zasługuje.

Slayer

Jakby mi ktos w myslach czytal! Dokladnie to samo chcialam napisac :)!
Krotko: film byl zdecydowanie za dlugi, druga polowa( poniewaz ogladana o dosyc okrutnej porze) bezmala przespana. Faktycznie sie czegos swietnego spodziewalam i niestety troche sie zawiodlam. Ale ogolnie warto bylo to zobaczyc.

ocenił(a) film na 7
Albertino

To prosta historia o miłości i przemijaniu. Czego tu oczekiwać więcej... 8.5/10

ocenił(a) film na 7
Albertino

Zgadzam sie z toba ale mimo to mnie to w jakis dziwny sposob uwiodlo. jestem pod wrazeniem tej spokojej
narracji, w ktorej nie chodzilo o akcji i pchanie filmu do przodu tylko opowiedzenie historii tego czlowieka.
trudno mi go ocenic bo emocjonalnie czuje sie kupiona ale jednak zdaje sobie sprawe ze moglo byc lepiej :)

co do charakteryzacji i efektow.

Cate wyglada niesamowicie. jeszcze jej nie widzialam tak pieknej na ekranie a kiedy mlody brad sie pojawia az
mi szczeka opadla z wrazenia i naprawde zastanawialam sie jak to zrobili... magia kina ;)

jako ze raczej nie bawie sie w oskary to malo mnie obchodzi kto co zgarnie jednak u mnie Fincher tym
tradycyjnym filmem wygrywa z Boylem, ktory staral sie byc orginalny a jednoczesnie stracil pazur.

ocenił(a) film na 6
Rahead

Cate zawsze wygląda niesamowicie :) Tu tylko trochę przegięto z jej głosem na łożu śmierci. Rozumiem, że ma być wiekowa, ale chwilami ociera się to o groteskę (jakaś plaga w tym roku, w "Dark Knight" też przegięli). Uważam, że najlepsza część filmu to "spotkanie w pół drogi", kiedy ani jedno ani drugie nie musi zastanawiać się nad tym, czy wygląda na tyle na ile ma wyglądać. Wtedy jeszcze wierzyłem, że na koniec będą cuda.
Jeszcze mi przyszło do głowy:
- po co wątek huraganu Katrina? Bo Brad się zaangażował w pomoc ofiarom? Niby, żeby ukazać przemijanie czasu, ale zegar mamy na początku (w dość rozbudowanym wątku niewidomego zegarmistrza) i potem dopiero na końcu, gdy zalewa go woda. Szkoda, że zaginął gdzieś po drodze/
- symboliczny ptak? Banalne dość, do tego pojawia się nieco przypadkowo
- to z jednej strony czepianie się, ale z drugiej już trochę tego było: czy ktoś mógłby pogadać ze swoją rodziną przed etapem umierania? Zwłaszcza wyznać taki drobiazgi jak personalia ojca.

A co do Finchera - po co człowiekowi, który ma na koncie takie dzieła jak "Se7en", "Fight Club" (śmiem twierdzić, że jeden z najważniejszych filmów minionych lat) czy "Zodiac", tradycyjny i raczej prosty film?

Slayer

"po co człowiekowi, który ma na koncie takie dzieła jak "Se7en", "Fight Club" (śmiem twierdzić, że jeden z najważniejszych filmów minionych lat) czy "Zodiac", tradycyjny i raczej prosty film?"

Żeby dostać wreszcie Oscara? ;)

ocenił(a) film na 6
Albertino

Głupio pytałem :) W końcu to szersza tendencja, bo np. "Milk" na tle innych dzieł Van Santa wyżynami nowatorstwa i uniesień artystycznych nie jest, Aronofsky też idzie bezpiecznie w historię raczej klasyczną. I wszyscy trafili na siebie z tymi dziełami robionymi pod Oscara. Niech wyciągną wnioski i na przyszłość się umawiają kto kiedy kręci tzw. film o facecie w łódce, a kto bardziej klasyczne dzieła :)

ocenił(a) film na 7
Slayer

no niestety te oskary zawsze wszystko psuja XD

no ale jest nadzieja ze jak ktory cos wreszcie dostanie to sie skupi na tym co robi najlepiej ;)

zreszta dla mnie button i tak dwa poziomy wyzej niz azyl np... wiec tak tragicznie nie jest :)

ocenił(a) film na 8
Albertino

A mi na odwrót - druga połowa podobała się zdecydowanie bardziej (no może, poza samą końcówką).
Co do charakteryzacji - masz absolutną rację, też miałem wrażenie, że ta charakteryzacja jakaś taka zbyt doskonała jest.;-)

Albertino

A ja muszę przyznać że jestem bardzo zadowolony z tego filmu. Rzeczywiście ta historia jest może i prosta, ale jakże nie banalna i świetnie opowiedziana. Praktycznie każda kolejna scena wsysała mnie w film i raczej ciężko mi znaleźć jakieś zbędne sceny (niestety przy końcówce rzeczywiście jest ich sporo), co nie zmienia faktu że dawno nie widziałem tak dobrego filmu.
Szukanie cech remaku na siłę z filmu Forest Gump psuje to trochę przesada. Jak dla mnie nie ma ich żadnych, to tak jak by powiedzieć że Full Metal Jacket to remake Apocalypse Now (wiem że mocno nagięte ale próbuje pokazać swoją myśl). Jak dla mnie za dużo czepiania się. Rzeczywiście po chwilowej analizie wcale nie odczuwam braków pomysłu na scenariusz, owszem ten patos na koniec może utwierdzać nas w tym przekonaniu. A może on po prostu taki miał być. Przez swoją prostotę dla mnie ten film należy do rewelacyjnych.
Może to jest i pogoń Fincha za oskarem, i w tym momencie moje argumenty można odrzucić, chociaż mam cichą nadzieje że tak nie jest, a jeżeli tak jest to DAJCIE MU TEGO OSKARA ŻEBY ZACZĄŁ KRĘCIĆ NORMALNIE :) , bo pewnie innej drogi to opamiętania się nie ma.

Głos Kate jako starszej babci mi nie przeszkadzał, część ludzi na starość tak mówi, chociaż dla nie których może być przekoloryzowane.
Co do huraganu Kathrina to mam kilka wersji. Ponieważ pisze na świeżo po więc je przemyśle i dam znać.
Co do charakteryzacji to wielkie brawa i też nie wiem jak oni odmłodzili Brada, tutaj w pełni zgadzam się z Albertino.

ocenił(a) film na 9
_KuRcZaK_

Też mam podobne odczucia co wy do filmu. Z początku mnie zachwycił , ale teraz się zastanawiam co bym poprawiła. Choć długi to muszę przyznać,że mi się nie dłużył i oglądałam go z zaciekawieniem. Jeśli przyjmiemy to właśnie jako bardziej fantastyczną opowieść to film bardziej się nam spodoba, bo faktycznie pod koniec wydawał mi się zbyt melodramatyczny. Mimo wszystko podoba mi się sposób ujęcia tematu przemijania, ma to chyba jakąś głębię.
Brad mnie bardzo pozytywnie zaskoczył swoją rolą, bo Cate jak zwykle mnie nie rozczarowała. Faktycznie trzeba przyznać, że charakteryzacja jest zadziwiająca, a te modulowanie głosu nie przeszkadzało:)Film bywał śmieszny, zadziwiający i smutny. Arcydziełem dla mnie nie jest, bo czuję lekki niedosyt, ale zdecydowanie warto obejrzeć. Denerwowało mnie to, że mimo tego, że był niby stary wyglądem to kobiety tak do niego lgnęły:P Wiem, że ogólnie historia jest nierealistyczna, ale to było dla mnie najdalsze od rzeczywistości:P
Jednak jest to coś nowego, coś świeżego i ani przez chwilę nie przyszedł mi do głowy Forrest Gump:)

ocenił(a) film na 5
Albertino

Ależ, proszę Państwa!!! Forest jest zdecydowanie lepszy i poważniejszy.

ocenił(a) film na 9
reick

to jest fakt, bez wątpienia:)Jednak nie umniejszam Benjaminowi;)

ocenił(a) film na 4
elwajra

jesli chodzi o mnie to napisze, ze film okazal sie lepszy, niz bym sie tego spodziewal po opisie dystrybutora... a to zawsze +.
generalnie dostalem to czego sie spodziewalem, z tym ze przez caly film mialem usmiechnieta twarz i gapilem sie w ekran jak bachor. to nalezy oddac tworcom, przyznaje: TAK, dalem sie oszukac. Klimat filmu jest niesamowity i zauroczyl mnie jako calosc (bez dzielenia na polowki, poczatki, koncowki, postacie). Patrzylem, patrzylem, ale niestety kryla sie pod tym pewna pustka. Film nie ma postaci, nie ma fabuly, nie sklania do refleksji, nie ma tez specjalnie emocji.
Mimo wszystko 7/10, dawno nie dalem sie tak nabrac.. A kontemplowanie make-upu i tych wszystkich komputerowych korekt wygladu bohaterow, nigdy nie sprawilo mi takiej radochy jak przy tym filmie.

PS: Cholera, skad wiedzialem, ze kiedy Ben poleci do Daisy do Europy to zza chmur wyloni sie Wieza Eiffla i Paryz :D ?? To chyba dla Amerykanow jakis symbol Europy :D

ocenił(a) film na 4
druid_3

przeczytalem ten opis dystrybutora jeszcze raz i juz mi sie przypomnialo czego wiecej oczekiwalem po tym filmie... generalnie to raczej szczegol, ale zawsze... niezwykle zaintrygowalo mnie to, ze opowiadanie powstalo w latach 20-tych XX wieku, a fabula siega terazniejszosci. w zwiazku z tym, liczylem na jakies ciekawe wizje naszych czasow, jakis zarys chociaz... no ale jednak akcja toczy w takich miejscach, hm, ponadczasowych mozna by rzec... ale trudno. i tak wizualnie, formalnie wyszlo naprawde fajnie.

co do Oscarow, to chyba bede Fincherowi kibicowal (Pittowi nie, bez przesady, on mnie w sumie zawiodl). moze film nie jest wielki, ale tez mysle, ze mimo "wielkich" zdan po drodze, a przede wszystkim w finale, nie probuje udawac niczego ponad to, czym jest. tzn, pewnie bym tak nie twierdzil, ale po seansie "Changeling", "Slumdog Millionaire" czy "Milka" mysle, ze tak wlasnie jest. "Frost/Nixon" jest w sumie niezly, ale jakos mnie nie jara z perspektywy czasu, "Revolutionary Road" to extended version epizodu Julianne Moore z "Godzin", "Gran Torino" jest niespodziewanie dosc zabawny, ale to malo... Generalnie, zobaczymy co przyniosa nominacje, Daldry, Demme oraz "Watpliwosc". Arcydziel sie nie spodziewam, na dzien dzisiejszy trzymam za Finchera (watpie, zeby "Wrestler" mial nominacje w najwazniejszych kategoriach, a to chyba najlepszy amerykanski film 2008 jak dotad).

ocenił(a) film na 9
druid_3

hehe jeśli chodzi o tę wieże Eiffla to chyba masz rację:D jak dla mnie to też ten koliber był zbyt melodramatyczny;)ale film dzięki czemuś faktycznie wciąga:)Zostało mi jeszcze trochę kandydatów do obejrzenia, ale mam nadzieję, że prędzej dzieła jak Wrestler albo Milk znajdą się w wysokich progach,byłoby ciekawiej:)

ocenił(a) film na 6
druid_3

Do kolibra już widziałem całą potężną interpretację - że lata do tyłu, że jego skrzydła kreślą ósemki, czyli znak nieskończoności, ogólnie jednak nie jestem fanem przesadnego kombinowania.

Koncentrując się na drugiej części Twej wypowiedzi: dla mnie też "Wrestler" najlepszy z całej stawki (chociaż z małymi zastrzeżeniami), ale pewnie rzeczywiście przejdzie bokiem, chociaż Rourke jednak powinien przynajmniej nominację załapać. Myślę, że "Milk" będzie tryumfował, chociaż nie jakoś totalnie, stawka podzieli się w kategoriach scenariuszowo-drugoplanowych. Buttona bardziej w technicznych widzę, gdzie pewnie weźmie charakteryzację. Chociaż już takie cuda bywały na Oscarach, że niczego nie można być pewnym :)

ocenił(a) film na 9
Slayer

W zeszłym roku udało mi się prawie wszystkie prawidłowo wytypować, ale jeszcze za wcześnie na pewniaki:) tyle trąbią o Rourk'u, że szczerze się zdziwię jak go nie wezmą do nominacji, a wręcz się obrażę;) Ale tak jak mówisz, pewnie się zaskoczymy, albo totalnie wszystko przewidzimy, się okażę:) jak co roku czekam z niecierpliwością:)

druid_3

Czekałem dosyć długo na ten film, z myślą o wspaniałej przygodzie w którą mnie zabierze Fincher. Niestety potem przeczytałem, jakąś wypowiedź Albertino i wszystko legło w gruzach.
Mimo wszystko obejrzałem przez pierwszą godzinę byłem zachwycony (przez pierwszą godzinę do momentu zderzenia z ubotem), następnie słowa użytkowników się spełniały.

"Patrzylem, patrzylem, ale niestety kryla sie pod tym pewna pustka. Film nie ma postaci, nie ma fabuly, nie sklania do refleksji, nie ma tez specjalnie emocji. "
Zgodzę się, jak najbardziej, postać Benjamina wciąż wydaje mi się do końca niepoznana i kiedy pomyślę sobie o tym jak Rourke wykreował "Zapaśnika", tak tutaj mowa o innym poziomie przedstawiania postaci.
Jak dla mnie zbyt dużo wątków, których nie wykorzystano w całości swoich możliwości (chodzi mi głównie o: zegar, kolibra, burzę).
Nikt tutaj nie wspomniał o wspaniałej muzyce, która pozwalała przetrwać końcowe momenty filmu. Liczę na nominację, ponieważ muzyka odgrywa tutaj ważną rolę, daje się zapamiętać(tak jak w zeszłorocznej "Pokucie"). Uniwersalna, piękna, melodramatyczna, pasująca czy to w latach 30-tych czy 70-tych.
Nie jestem pewien co mieliście na myśli pisząc o podobieństwie z "Forrestem Gumpem". Pewnie wyjdę na głupca, ale czy chodzi o podróżowanie po świecie?
Chciałbym zwrócić uwagę tez na wątek współczesny, na córkę która dowiaduje się o swoim ojcu. Trochę to śmieszne i naiwne. Te sceny przypomniały mi o "Wieczorze" , tyle że tam wszystko ładnie się spinało.

ocenił(a) film na 9
lord_yasioo

masz rację, może jakby więcej sensu dali symbolom zegara, kolibra no i tej powodzi w Nowym Orleanie to zawsze by mi się ciut bardziej spodobał,bo tak to w pewnym sensie jak dla mnie wyszło, że to była opowieść dążąca tylko do tego, żeby Caroline poznała kto jest jej ojcem i zrobił się z tego melodramat. Ale nadal się trzymam tego, że jest wciągający i ja się w tę podróż chętnie zabrałam;)

ocenił(a) film na 4
lord_yasioo

"Nie jestem pewien co mieliście na myśli pisząc o podobieństwie z "Forrestem Gumpem". Pewnie wyjdę na głupca, ale czy chodzi o podróżowanie po świecie? "

Podrozowanie to raz... Ale jest mnostwo innych podobienstw. Chocby sposob poznawania swiata (Forrest jest doroslym z umyslem dzieciaka, Ben jest dzieciakiem z sylwetka starca, ludzie traktuja obu jako doroslych), ludzie lubia z nimi przebywac, miloscia jednego i drugiego jest dziewczyna z dziecinstwa, opowiadaja o swiecie w podobny sposob, uzywaja banalnyh porownan/metafor (koliber, pudelko czekoladek), obaj maja w zyciu szczescie, choc sa w pewnym sensie postaciami tragicznymi, no i w ogole konwencja filmu podobna... A kapitan Chelsea przypominal tego bez nog :P

druid_3

Piękne, wspaniałe, magiczne - najnowsze dzieło Finchera takie nie jest. Zgadzam się z tym co napisał Albertino. Poza jednym - reżyseria nie jest wspaniała. Gdyby taka była, mielibyśmy o wiele lepszy film. Fincher ulepił kolosa na glinianych nogach. Pierwsza część filmu jest bardzo dobra, interesująca i ciekawa. Niestety druga wypada o wiele słabiej. "W ciekawym przypadku Benjamina Buttona" najbardziej zabrakło mi dramatyzmu i emocji w kluczowych scenach filmu. To poważne wykroczenie dla każdego filmu. Trach, buum i już - tak nie można pokazywać istotnych scen. Śmierć Daisy, kapitana, jak również (o zgrozo!) głównego bohatera nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia. Śmierć przychodzi i tyle. Przepraszam, a gdzie łzy u widza?
Brad Pitt zagrał jedną ze swoich najlepszych swoich ról. Może liczyć na nominację do Oskara. Natomiast Cate Blanchett nie pokazała nic wielkiego. Nie wiem czy to zasługa Finchera, który nie potrafił aktorki wyreżyserować, czy też może jednak jej niezbyt interesującej postaci? Za to niesłychanie podobała mi się gra Tildy Swinton i w ogóle cały wątek związany z jej postacią. Muzyka Desplata nie jest rewelacyjna. Tutaj aż się prosiło żeby ścieżkę dźwiękową do takiego obrazu skomponował Thomas Newman. Już wyobrażam sobie moment śmierci Benjamina i te dźwięki wydobywające się z fortepianu Newmana...
Gdybym miał w jednym zdaniu określić film Finchera, powiedziałbym: za dużo "Forresta Gumpa" w "Benjaminie Buttonie". Ten film to nic innego, jak odbicie niemalże lustrzane obrazu Zemeckisa. Przyszła mi taka myśl do głowy, że szkoda iż ten film nie powstał w starych czasach Hollywood. Frank Capra, William Wyler albo Billy Wilder, pewnie stworzyliby prawdziwe arcydzieło. A gdyby tak jeszcze Benjamina miał zagrać taki James Stewart...

La_Pier

Nie gadaj, wiele scen jest świetnie wyreżyserowany, ale ze słabego scenariusza cudów nie ulepisz, więc i końcówka marna. Ciekawe jaki będzie director's cut...

Albertino

Może i sporo scen jest dobrze wyreżyserowanych, lecz niestety nie te najważniejsze. Prawdę mówiąc, ja w tym filmie nie dostrzegam świetnej reżyserii. Director's cut nic nie zmieni. Ten film za późno powstał. Gdyby nie było "Forresta Gumpa", znacznie wyżej oceniłbym "Benjamina Buttona".

La_Pier

Ale nie chce mi się wierzyć żeby Finch tak spaprał właściwie połowę filmu. Chyba musiał na siłę ciąć i myślę, że wersja reżyserska oczywiście będzie lepsza, co nie zmieni faktu, że ten film jest słabszą wersją "Forresta Gumpa".

Albertino

No ile zostało wycięte? Jakieś 200 minut trwała pierwotna wersja, więc sporo materiału zostało na podłodze montażowni. W wersji director's cut ten film może być jeszcze słabszy. Za bardzo przeciągnięty. Zobaczymy.
Jestem zawiedziony. "Benjamin Button" powinien być filmem tylko gdzieniegdzie utrzymanym w stylu "Forresta Gumpa", a nie kalką "Forresta Gumpa". Ponadto niektóre sceny (np. dziadek i piorun, retrospekcje z zegarem i panem Gateau) przypominały mi nieśmiertelną "Amelię" Jeuneta. Za dużo podobieństw do innych filmów. Ciekawi mnie jak bardzo film jest wierny książce? Poza tym, zawiodłem się na bitwach wojennych. Liczyłem na dużo, dużo więcej.

ocenił(a) film na 5
La_Pier

Pod wszystkim, co napisali Albertino i La Pier podpisuje sie ręcyma i nogami:P. Dobrze, że weszłam tu, bo chciałam napisać własna opinię, a po co zaśmiecać drogi filmweb kalkami innych opinii. Czytając, aż mnie zatkało, że nie tylko mi scena z zegarem i wypadkiem przypomniała "Amelię". A poza tym miło jest czytać takie dyskusje na poziomie. Pozdrawiam!
P.S. Nie daruję zmarnowania potencjału Cate. Wyglądała zjawiskowo, ale jej postać była jakaś "rozmemłana" i bez wyrazu.

ocenił(a) film na 7
Albertino

Wg mnie ten film jest kompilacją "Forresta Gumpa", "Dużej ryby" i "Młodości stulatka"...

Kagan

Tak się zawiodłeś, a widzę, że i tak dałeś wyższą ocenę niż ja ;)

Albertino

Oj tam, dałem tylko o jedną gwiazdkę więcej niż Ty ;) A jestem mocno rozczarowany, ponieważ ten film był szykowany pod wielkie arcydzieło i w związku z tym miałem przeogromne oczekiwania związane z najnowszym tytułem Finchera. Tymczasem "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" nie jest arcydziełem. Nie jest to jednak obraz do końca taki zły. Jest taki sobie. Czyli u mnie, w sam raz na 7 gwiazdek. Dużym minusem filmu jest średnia reżyseria Finchera i dużo nawiązań do innych produkcji, z czego najbardziej rzucają się w oczy nawiązania do Zemeckisa.

La_Pier

Nawiązania do Zemeckisa to raczej wina scenarzysty, który ściągnął bardzo dużo ze swojego nagrodzonego Oscarem scenariusza do "Forresta Gumpa". Z kolei do noweli Fitzgeralda film nie jest podobny prawie w ogóle - powiedziałbym, że jest zaadaptowany raczej z "Forresta Gumpa" niż z niej.

użytkownik usunięty
Kagan

Tak... i od każdego z tych filmów jest lepszy.
Słuszne nominacje do Złotego Globu i Gildii producentów. Nominację do Oscara zapewne także otrzyma. Oby.
PS 10/10 za wyjątkową reżyserię, grę aktorską, muzykę i scenografię. Majstersztyk.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 9

Przesadzacie trochę z tą kopią "Forresta Gumpa". Owszem jest sporo punktów wspólnych. Nawet pisałem o tym w którymś komentarzu. Scenariusz adaptowany jest na podstawie opowiadania Fitzgeralda z początku poprzedniego wieku.

ocenił(a) film na 4
uxs

w przypadku "ciekawego przypadku..." mi tam specjalnie nie przeszkadzaja elementy, ktore wydaja sie byc zaczerpniete z innych filmow. zwlaszcza uzytkownik kagan troche przesadzil, "duzej ryby" tu prawie nie widze, a "mlodosc stulatka" to stosunkowo mlody film (dlatego tez nie sadze, zeby mogl sluzyc Fincherowi jako inspiracja) i w ogole to troche inny poziom (chyba jestem jedyna osoba w tym kraju, ktorej sie naprawde podobal ostatni film Coppoli).
co mnie razi w "B.Buttonie" to przecietne aktorstwo (nie wiem czy kiedykolwiek widzialem C.Blanchett tak slaba), brak fabuly, brak postaci i brak prawdziwych emocji (bo te zwiazane z ladna forma jak najbardziej mi sie udzielily).
Najbardziej jednak mnie cieszy, ze nie zawiodlem sie raczej na tym filmie. Opis fw nie zapowiadal niczego wielkiego, zwiastun tym bardziej. Bylo ok.

uxs

Uxs, no ok, F. Scott Fitzgerald był o wiele szybszy od Winstona Grooma, tyle że my rozmawiamy o filmach, a nie o książkach. W kinie, to Zemeckis był pierwszy, Fincher drugi i tylko to się teraz liczy. "Benjamin Button" jest nakręcony z epickim rozmachem, wyróżnia się wspaniałymi zdjęciami, charakteryzacją, efektami specjalnymi (użyte z głową!), bardzo dobrą rolą Pitta, ale scenariusz jest za bardzo zbliżony do "Forresta Gumpa" co zdecydowanie obniża wartość całego filmu. Fincher się spóźnił i szkoda, szkoda, że pomysłu Fitzgeralda nie zrealizowano w starym Hollywood.

ocenił(a) film na 9
La_Pier

Zgadzam się z Tobą co do pierwszej połowy filmu,wciągała,bawiła i zabrała mnie w ciekawą podróż. Masz też rację z tym, że każda śmierć nie wzruszała, nie przeszywała i tego też mi brakowało. Zazwyczaj beczę jak nie wiem, gdy ktoś umiera,a tutaj nic:P oczekiwałam patosu w takich filmach, słów, które mnie dotkną i wryją się w pamięć,a tu nic wielkiego.Tilda Swinton też mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła,w końcu rola jakiejś cieplejszej kobiety,a nie zimnej i sztywnej jak np. Burn After Reading. Cate dobra, ale faktycznie się nie popisała. Film mógł być wielki, ale..no właśnie,jest to ale:)

ocenił(a) film na 8
elwajra

Dla mnie ten film był rewelacyjny, nawet bym powiedział magiczny, naprawdę super mi się go oglądało, podobała mi się cała fabuła, pomysł na ten film, muzyka, klimat, na pewno trochę na wyrost go oceniłem ale jakoś mam po jego oglądnięciu - słabość do niego.

ocenił(a) film na 8
elwajra

Mnie również naszło natychmiastowe skojarzenie z Forrest Gumpem, dostrzegałem między obydwoma bohaterami wiele podobnych cech np. liczne podróże oraz to że obydwoje na swój sposób się wyróżniali. Film jak dla mnie to mocne 9/10, nie podobał mi się ostatni fragment, w którym mały chłopiec gra na pianinie, spodziewałem się, że jednak rozpozna on w kobiecie swoją byłą miłość, no i zgadzam się, że druga część powiewa melodramatem.

ocenił(a) film na 9
elwajra

Niestety taka jest kolej rzeczy. Pierwszy był Ojciec Chrzestny, a potem Chłopcy z ferajny. Gdyby było na odwrót to kto wie, który zostałby gangsterskim filmem wszech czasów. Każdy ma swój sposób na interpretację i ocenę filmu. Ja przy ocenie (na filmweb) staram się rozpatrywać dany obraz odcinając się od innych filmów. Dlatego stosując moją skalę ocen (5 - neutralna) i dodając duże plusy za zdjęcia, scenografię, kostiumy, charakteryzację, scenariusz adaptowany i rewelacyjnego Pitta, a odejmując za przeciętną Blanchett i za przespanie przez reżysera kluczowych momentów filmu (przydałby się taki serialowy cliffhanger). Wyszło mi, że film zasłużył na 9, a dobiłem od siebie do 10-tki za szczególne odczucia. Po seansie w kinie może zweryfikuję swoją ocenę. Czas pokaże czy film zrobi furorę (wg. mnie ma największe Oskarowe szanse w kategoriach, które wskazałem jako plusy).

ocenił(a) film na 9
uxs

A co do F. Scott Fitzgeralda to szkoda, że zekranizowano jedynie Wielkiego Gatsby.

ocenił(a) film na 7
uxs

Nieprawda. Istnieje przynajmniej jedna bardzo dobra ekranizacja innej jego powieści. A nazywa się "Ostatni z wielkich" - w reżyserii Elii Kazana.

Albertino

Wszystko to co piszesz może i jest słuszne (choć nie do końca) ale jedno jest pewne, czego nikt nie kwestionuje: KAWAŁ DOBREGO KINA ZE WSPANIAŁYMI ROLAMI. Można się wgryzać w szczegóły scenariusza, można marudzić, że to i tamto już było, albo że Pitt jest za stary albo Blanchett za młoda, albo że zmarszczki są plastikowe. Robi to jednak tylko ten, kto ogląda film jak na targu - ogląda i tylko wypatruje, co jest nie tak, a w ten sposób KAŻDY film da się skrytykować. Nie przesadzajmy, nawet w naszych Krzyżakach w tle pojawiła się Syrenka ( dla niewtajemniczonych to rodzaj samochodu z PRL-u ) i co? Jak ktoś się chce przyczepić, to to zrobi.
Film przecudnej urody, z zajebistymi rolami, z klimatem, który wciąga od początku i trwa do końca. Dla czepialskich zawsze KAŻDY film jest ok, więc ten także. Będą opinie na temat niedorzecznej fabuły itepe, ale kogo to obchodzi, skoro film obejrzał, podobał mu się, uronił łezkę i na 3 godziny wyrwał się z rzeczywistości? Zupełnie nikogo, więc krytycy czepiacze, zejdźcie z rury i presiądźcie się na coś innego.

ocenił(a) film na 9
piotr100

Masz rację,do wszystkiego można się przyczepić jak się chcę,ale nie odmówię temu filmowi niczego i faktu,że jest dobry mimo wszystko i zabrał mnie na wciągająco przejażdżkę i zaczarował mnie i Brad i Cate mi się podobali ktokolwiek mi powie,że jest inaczej:)

piotr100

"nikt nie kwestionuje" to niezbyt dobrze dobrane słowa ;)
Ja kwestionuję "ze wspaniałymi rolami"

ocenił(a) film na 9
Albertino

Pomimo wielu niezbyt pozytywnych ocen, uważam że w dzisiejszych czasach, film taki jak ten powinien być bardziej doceniany przez fanów kina. Muszę się zgodzić że nie jest to arcydzieło i pod koniec traci tą bajkową otoczkę, ale w porównaniu do innych filmów wypuszczonych na przestrzeni ostatniego roku zdecydowanie się wywyższa.
Teraz co do Forresta Gumpa... zdecydowanie źle odebrałeś ten film i nic więcej w tej sprawie nie dodam.

ocenił(a) film na 6
awazny

Do dyspozycji był budżet rozmiarów budżetu małego kraju afrykańskiego, właściwie żadnych ograniczeń i z tego powstaje taki film? Reklamowany już na kilka miesięcy przed premierą w mediach mainstreamowych (dzisiaj widziałem zapowiedź w TVN 24, wcześniej w TVP1, a naprawdę mało z TV mam do czynienia, więc pewnie było tego więcej). Z aktorami, którzy inkasują za rolę kasę ze świata, którego zapewne nikt z nas nigdy nie zauważy? To nie jest dzieło, a raczej produkt, angażuje się (teoretycznie) najlepszych i wierzy, że wyjdzie rewelacja. W jakimś stopniu zgadzam się na to, ale chciałbym jednak, żeby wychodziło ciekawiej niż w tym przypadku. Fan kina bardziej doceni nie do końca najlepiej zrobiony film debiutanta z np. Iranu, ale film, który będzie miał w sobie jakiś pierwiastek autentyczności i będzie realizacją wizji - coś czego przynajmniej mnie zabrakło w wypadku dzieła Finchera.

Albertino

Zgadzam sie w zupelnosci stary wyjales mi te wypowiedz z ust:) poza malym szczegolem Kate zawsze wyglada pieknie:) jesli chodzi o rezyserke i zdjecia to film naprawde blisko doskonalosci, ale po mimo naprawde kilku fajnych dialogow scenariusz w pewnym momencie zaczyna uwierac i czlowiek zaczyna sie wiercic:) mimo to film warto zobaczyc:)

ocenił(a) film na 9
Albertino

film bardzo fajny,ciekawy przede wszystkim przyjemnie się go ogląda a czego więcej chcieć od dobrego filmu?!? POLECAM!!9/10