Nie podobał mi się ten film. Taka tandetna bajeczka "dla kucharek". Dialogi przerywane były co chwila żałosnymi złotymi myślami typu: "nigdy nie wiesz co przyniesie los" co kompletnie wyprowadzało mnie z równowagi, ponieważ po prostu dodawało kiczu. Po całym zachwycie względem tego filmu spodziewałem się czegoś wybitnego. Tymczasem się zawiodłem. Niesamowicie przeszkadzały mi te współczesne wstawki z umierającą Daisy w roli głównej - wybijało mnie to z rytmu. W tym filmie było również wiele wątków, które dodawały elementy takiej typowej amerykańskiej baśni oraz niemożliwości filmowej; Benjamin, ukończywszy 18 lat żegna się ze wszystkimi, wychodzi z domu, nie mając zarazem bladego pojęcia gdzie się wybiera; wieczorne spotkania w hotelu z elizabeth- bezsenny romans. Irytowała mnie także komputerowa interwencja w wygląd Benjamina. Jako młody starzec nie komponuje się z otoczeniem, jest niczym monstrualny rekin z filmów lat 60'. Jako młodzieniec ma twarz jak Laura Dern z reklam loreal, bez nawet najmniejszej niedoskonałości. A oczach, które wyglądają jak wycięte z japońskich kreskówek to nawet nie wspomnę.
Mam do Was pytanie. Mianowicie twórcy filmu ukazali Benjamina jako niezwykle inteligentną osobę. Była nawet scena, bodajże, w Nowym Jorku kiedy to dochodzi do konfrontacji pomiędzy nim a partnerem Daisy-taki kontrast. Kiedy właściwie Benjamin chodził do szkoły? Rozumiem, że jest coś takiego jak inteligencja wrodzona, ale bez przesady. Żeby swą inteligencję ukazać trzeba znać jakieś podstawy, mieć jakąkolwiek wiedzę, którą zdobywa się najczęściej w procesie edukacji.
Odpowiem. Obejrzyj jeszcze raz uważniej film..bo Cie chyba te współczesne wstawki wybiły za mocno... ;-]