o ile pzypadek Benjamina byl rzeczywiscie ciekawy to ponad polowa filmu okazala sie nudna, az od czasu do czasu tracilam watek ze w ogole nie wiedzialam o czym gadaja co sie dzieje itd... jednak pozostala, koncowa czesc filmu byla moim zdaniem wybitnie dobra i wzruszajaca, bo tez tutaj tak naprawde dopiero zaczelo sie o milosci, niestety nie do konca szczesilwej. Ale trzeba przyznc ze ta scena kiedy Daisy trzymala swojego ukochanego na recach ownietego w pieluchy, ktory zaraz potem umarl byla przykra... Coz, ze tez pod koniec bylo ciekawie i wzruszajaco musze dac temu filmowi ocene 7, bo the end wynagradza przednie poltorej godziny nudy, chociaz ten Button troche mnie denerwowal, byl taki nijaki, cieple kluski, nie mial aspiracji, ambicji... ale jak juz odmlodnial i wygladal na tyle dobrze zeby mnie uwiesc (co tu duzo mowic przeciez Pitt to nie lada przystojniak) zniknela jego ciociolowatosc... poza tym film byl naprawde kreatywny, nie ulegal schematom, szkoda tylko ze nie potrafiono tego wykorzystac na korzysc filmu przyciagajac wieksza uwage widza...nie bylo jednak najgorzej, nie zaluje mimo wszystko ze obejrzalam ten film :)