Nawet o zwyczajnym zdarzeniu Amerykanie potrafią nakręcić pasjonujący film,a co dopiero o tak niezwykłym jak los tytułowego Benjamina Buttona...Od strony realizacyjnej film doskonały.Scenografowie,dekoratorzy i spece od efektów wykazali się artyzmem i zawodowym mistrzostwem,kreując klimat i scenerię,całe to prawie autentyczne i niezwykle realistyczne otoczenie ,bo widzimy poszczególne lata w których dzieje się opowieśc takie jak były w rzeczywistości,realia czasów zostały wiernie odtworzone i sa wiarygodne,jest klimat tamtych wydarzeń z przeszłości...
Co by nie powiedzieć,Hollywood wykreuje dowolny okres historyczny,wiernie i z pietyzmem,detalami otoczenia,klimatem,strojem,obyczajami i co kto tylko chce...Oto jest potęga kreowania światów,epok,zdarzeń z przeszłości i przyszłości...
Wszystko wiarygodne i realistyczne,można uwierzyć i dać się zaczarować...
Film obejrzałem cały,bez przerwy,nie zasnąłem jak na Transformersach 2,ciekawił mnie...Ale koniec zasmucił,bohater młodnieje ...aż do końca,niestety...
Nie wiem co smutniejsze,starzejący się normalnie człowiek z postępującą niemocą,schorzeniami,sklerozą i niewładem kończyn,czy młodniejący bez końca Benjamin,z postępującym uwstecznieniem umysłowym,dziecinnieniem,i pozostałymi objawami podobnymi do starczych...Przykro było na to patrzeć,to takie nienaturalne,dziwne i trudne do zaakceptowania...
W sumie film ciekawy,warto było obejrzeć...Ale nigdy do niego już nie wrócę,jak nie wrócę do Piły czy Wielkiego żarcia,po prostu fizycznie nie dam rady na to patrzeć...I koniec niby oczywisty,ale nie tego się spodziewałem i takiego nie chciałem.
Szkoda filmu na takie smutne zakończenie...