Ciekawy przypadek Benjamina Buttona

The Curious Case of Benjamin Button
2008
7,7 518 tys. ocen
7,7 10 1 518153
6,6 68 krytyków
Ciekawy przypadek Benjamina Buttona
powrót do forum filmu Ciekawy przypadek Benjamina Buttona

cienki ... 4 / 10

ocenił(a) film na 3

nie rozumiem, nie rozumiem, nie rozumiem.. skąd te zachwyty :/

film za bardzo nudny, żeby mógł być tak długi,
za dużo niepotrzebnych scen, przygód, niby jakiś tam pomysł był,
ale z całego filmu tylko "przypadek" był ciekawy i nic wiecej.

a cała ta charakterystyka, nad która spuszcza się sporo osób, mnie tylko odpychała, wszystko było przez to strasznie sztuczne i nieprzekonywujące. "wielkiej miłości" nie widziałem tam wcale, tym bardziej jej nie czułem. Film bez klimatu całkowicie.

obejrzałem go dawno temu, jak tylko stał się dostępny i apetyt wielu ludzi był jeszcze ogromny. Tym bardziej się zawiodłem.

dla mnie max 4/10 - poniżej oczekiwań.

wg mnie ten film nie zasługuje na ocenę nawet bliską 8/10
i mam nadzieje, że z czasem bedzie spadał coraz niżej.

użytkownik usunięty
BazZz

niby dlaczego ma spadać coraz niżej? Tylko dlatego że tobie sie nie podobał? CHARAKTERYZACJA to mistrzostwo świata, tak samo jak rewelacyjne efekty specjalne (oscary zasłużone), dla mnie to jeden z najlepszych filmów wszechczasów

użytkownik usunięty

Dodam jeszcze że jest to ekranizacja pewnej książki. Jaka książka taki film.

ocenił(a) film na 3

to i ja dodam.

Jeśli książka jest taka /dobra/ jak film, to ja dziękuję Bogu, że nie miałem "przyjemności" na nią trafić.

A jeśli dla Ciebie to jeden z najlepszych filmów wszechczasów to tylko mogę pogratulować gustu, albo filmów jakie dotychczas oglądałeś.

ocenił(a) film na 3

Czyżby Pana "Francisa Scotta Fitzgeralda" ? Przeczytałem tylko jedną książkę tego Pana "Wielki Gatsby" i dobrze, że tylko tą jedną, bo z tego co pamiętam to nudy były śmiertelne.

Taki sam jest ten film - śmiertelnie nudny! Dlaczego...?
- nie widzę tutaj żadnego oryginalnego pomysłu - to reżyser daje nam niby do zrozumienia, że zmajsterkowanie zegara, który odliczał czas wstecz miało niby jakiś związek z samym życiem lub "przypadkiem" Benjamina... cóż, bajka...

- potwornie rozlazła kreacja Brad'a - jakby to powiedzieć... facet ma na swoim koncie naprawdę niesamowite osiągnięcia i wiele świetnych filmów, w których zagrał przez duże "Z". Tutaj w mojej opinii tego wcale nie widać, a może to zasługa reżysera.

- Daisy Fuller - i kreacja Cate - może jestem uprzedzony, ale jeżeli Benjamin był miłością jej życia to ja przyznam się szczerze nie widziałem tego w filmie. Jej rola w "Elizabeth" była świetna - mocna, silna kobieta, która wie czego chce (chociaż nawet tam pokazała, że właśnie takie "mocne" kobiety mają serce, uczucia) ... w "Benjaminie" nie było tego widać - grała "oschle" tak jakby ten związek z Benjaminem prawie nie istniał (takie moje odczucie)

- co do wspaniałego "Przypadku" ... być może w życiu, gdybym zobaczył taką sytuację młodnienia wraz z wiekiem, może by mnie to zainteresowało, bo to co "odmienne" przeważnie nas interesuje. Dla tego filmu taka "odmienność" nie stanowi zupełnie interesującego (a tym bardziej oryginalnego) pomysłu. Wszystko można przewidzieć, bo wiemy z góry jak zakończy się cały film.

I te życiowe sentencje, które mają pobudzić widza do wzruszeń, do emocji - nie przekonują mnie.

ocenił(a) film na 3

ma spadać (i zapewne będzie spadał) ponieważ, zupełnie nie zasługuje na ocenę 8.08 jaką ma teraz. A ma ją tak wysoką pewnie tylko dzięki wszystkim którzy nastawiali mu 10 na ślepo jeszcze przed wejściem na ekrany kin, ludziom którzy stawiają tylko 1 albo 10 w zależności od tego czy film sie podoba czy nie, albo tylko dlatego, że dostał za coś oscara.. na które też się powołujesz, a którymi jak już się okazało wiele razy, nie ma co się kierować, ponieważ często trafiają się komuś niezasłużenie - jak np w tym przypadku.

dla Ciebie charakteryzacja mogła być mistrzostwem świata, mnie nie kręci takie sci-fi. Dla mnie była strasznie sztuczna, żałosna i odpychająca jak już powiedziałem. Jedna z większych wad, w całym tym kłebku wad.

Jasne, że chciałem obejrzeć fajną historię, z fajną narracją, z dobrą muzyką, z klimatem, ze wzruszającym zakończeniem. Tym bardziej, że dość łatwo się wzruszam jeśli film jest dobry.

tutaj natomiast dostałem coś co zupełnie mnie nie porwało, a wręcz wynudziło do tego stopnia, że już w połowie chciałem aby jak najszybciej się skończył. Dotrwałem cudem, tylko dlatego, że za grzech uznaję przerwać film w połowie, jaki by nie był. Chociaz, gdybym wybrał sobie późniejszą godzinę, pewnie nie miałbym szans ze snem.

użytkownik usunięty
BazZz

A oglądałeś Forresta Gumpa?? Bardzo podobny film do tego. Tylko że główny bohater nie młodnieje, a żyje normalnie.
Zobacz sobię to http://www.break.com/usercontent/2009/1/The-Curious-Case-of-Forrest-Gump-649781. html

ocenił(a) film na 9

Moim zdaniem to, że bohater młodnieje a drugi żyje normalnie, to jest znacząca różnica, przez co te dwa filmy nigdy nie będą podobne.

Widać to tylko kwestia gustu, czy film się podobał, czy nie, ponieważ "Jasne, że chciałem obejrzeć fajną historię, z fajną narracją, z dobrą muzyką, z klimatem, ze wzruszającym zakończeniem. " to wszystko w tym filmie dla mnie wystąpiło.

ocenił(a) film na 10
BazZz

Obejrzyj sobie ten film jak będziesz już dorosły, jak będziesz miał ze trzydzieści parę lat, a najlepiej jak będziesz miał dzieci i będziesz mógł sobie wyobrazić że z miłości do kogoś musisz go opuścić (np. swoje dziecko)

Wtedy zrozumiesz co film miał do przekazania...

ocenił(a) film na 3
JJKILLER

bzdury pleciesz.. może chcesz powiedzieć, że dopiero mając 30, a najlepiej to z 70 lat, dopiero będę potrafił poczuć klimat filmu? heh i bez tego mam dobrą wyobraźnię, a dorosły już jestem. Dalej twierdzę, że film był słaby.

ocenił(a) film na 10
BazZz

I tym różnią się ludzie dojrzali od dzieci (młodzieży)...
Nigdy nie byłeś zdany na taką (lub podobną) odpowiedzialność więc pewnych rzeczy nie zrozumiesz, a do pojęcia i zrozumienia wielu rzeczy trzeba po prostu dorosnąć, i to nie w takim pojęciu jak twoje że jak masz 18 lat to już jesteś dorosły. Niektórzy dojrzewają bardzo późno...
Uwierz Mi że za kilkanaście, kilkadziesiąt lat (i nie ironizuję tu że dopiero ok 70tki) zaczniesz rozumieć rzeczy, które dziś wydają Ci się nudne, mało ważne, i które w twoim mniemaniu nigdy nie będą ważne.
Nie jestem ckliwym facetem, lubię się pośmiać na horrorach, ale widok umierającego dziecka na rękach kobiety, która mogła by być jego matką, czy pisanie listów do własnego dziecka, którego nie można przytulić, których nigdy się nie wyśle...

Żeby to zrozumieć trzeba do tego dojrzeć.

ocenił(a) film na 3
JJKILLER

doskonale rozróżniam pełnoletność od dorosłości.. I uwierz że jestem pewnie bardziej ckliwy niż większość ludzi jeśli chodzi o filmy, na niektórych wręcz zanosiłem się z płaczu ( fakt, trochę wstyd :P ) Sam czasami łapię się na "myśleniu starego człowieka" aale jak już napisałem -> ten film obleciał mi zupełnie, dłużył mi się, nie ciekawił, śmieszył bardziej niż wciągał, rozczarowywał sztucznością, nie było w nim nic prawdziwego, zero autentyczności, uczucia, emocji w samych głównych bohaterach, nic kompletnie.. Gdyby wszystko było bardziej "prawdziwe" pewnie dałbym się wciągnąć, a na końcu ryczał jak bóbr. Także jeśli "dojrzewaniem" tłumaczysz moją ocenę tego filmu, to bardzo mi przykro, ale mogę Ci obiecać, że "nie dojrzeję" już napewno, nawet mając te 70lat. A jeśli ktoś chce sobie przybliżyć bardziej "mój gust" to na moim profilu można zrobić wgląd w niektóre obejrzane filmy, żeby się przekonać że niekoniecznie muszę ubóstwiać przysłowiowych Transormersów, bzdurnych horrorów i innych płytkich filmów akcji..

ocenił(a) film na 3
BazZz

może właśnie w tym tkwi problem, że widziałem już "kilka" świetnych filmów, które robiły ze mną różne niesłychane rzeczy i po prostu nie dałem się wciągnąć w ten 'sztuczny'...

ocenił(a) film na 10
BazZz

OK, o gustach "podobno" się nie dyskutuje.
Dla mnie ten film to pełna 10, i nikomu nie życzę takich rozterek, jakie miał bohater, ani takiego doświadczenia jak w scenie z umierającym dzieckiem...

JJKILLER

zgadzam się z założycielem tematu i nie rozumiem argumentów, że do tego filmu trzeba dorosnąć, bo własnie o to chodzi, że nie trzeba, głowni bohaterowie sa dla mnie antypatyczni i jacyś tacy puści, fabuła nie wciąga, a film dłuzy się niemiłosiernie. Do tego co jakiś czas jesteśmy raczeni pseudofilozoficznymi gadkami, bo to nie jest film który ma "głębie", on tylko tę "głębie" udaje i jak widac cześc dała sie na to nabrać. Pomysł na scenariusz był ciekawy, ale zupełnie nie wykorzystano tego potencjału.

ocenił(a) film na 3
JJKILLER

Żeby to zrozumieć trzeba do tego dojrzeć - pięknie powiedziane, ale mam inną wersję: Żeby to zrozumieć trzeba to przeżyć samemu - film to fikcja, nawet ta, która się nam wydaje za najbardziej prawdziwą, jest tylko i po prostu fikcją!!!
Czyli, jeżeli do zrozumienia rozterek głównego bohatera jak również "doświadczenia", które było pokazane w scenie z umierającym dzieckiem potrzebne jest przeżycie, doświadczenie na własnej skórze (bo tylko to gwarantuje na 100 % zrozumienie) to niepokoi mnie bardzo Twoja opinia...
Czy jako w pełni ukształtowany i "rozumiejący", a tym bardziej dorosły człowiek - czy przeżyłeś taką sytuację ? Jeżeli tak to cofam swoje słowa... ale to przecież fikcja więc ... :)

ocenił(a) film na 9
JJKILLER

JJKILLER zgadzam się z Tobą w 100%. Końcówka tego film tak mnie wzruszyła, że aż żona pytała się mnie co się stało.
Pewne rzeczy człowiek jest wstanie zrozumieć dopiero kiedy będzie miał własne dzieci i wiek ma tu mniejsze znacznie.

ocenił(a) film na 7
BazZz

"Ciekawy przypadek ..." nie jest filmem pozbawionym wad, to na pewno. Rzeczywiście w kilku momentach trochę za długi. Moim zdaniem można było skrócić np. romans z Elizabeth.

Co do klimatu, trzeba lubić taki typ narracji. Pod tym względem o wiele gorszym filmem jest kultowy dla niektórych "Taksówkarz".

Wątek miłosny lepszy niż w tanich romansidłach, ale i tak przedstawiony o wiele gorzej niż na przykład w "Pięknym Umyśle" (już pomijając zgodność z historią prawdziwego JN) . Porostu przyzwoicie opowiedziana historia skomplikowanego związku.

Efekty specjalne - bardzo podobała mi się wizualizacja przemówienia pana Ciasteczko. Podobnie atak na holownik wykonany bardzo sprawnie.

Do tego dobra muzyka.

Generalnie film zasłużył na takie naciągane 8. Muszę obejrzeć jeszcze raz, upewnię się co do oceny.

ocenił(a) film na 10
BazZz

jesteś idiotą, w dodatku z zerową inteligencją. wiesz na czym polega paradoks tego filmu? przypadek sam w sobie nie jest istotny;
takie filmy niestety trzeba umieć oglądać i odpowiednio odebrać, następnie wyciągnąć wnioski.

ocenił(a) film na 10
oluis

to komentarz do większości wypowiedzi 'Bazz'

ocenił(a) film na 3
BazZz

A ja się z BazZz-em zgadzam.

Benjamin opowiada ciekawą historię.

Ale nawet najciekawszą historią można widza zanudzić, tak jak najlepszy dowcip spalić.

Dla mnie kino to nie tylko mniej lub bardziej interesujące historie, ale też sposób w jaki zostaną przedstawione.

BazZz

Film jest przeraźliwie nudny (ostatnio na podobne nudy trafiłam na "Aviatorze"). Gdy po półtorej godzinie ziewania zatrzymałam na chwilę odtwarzacz, przeraziłam się, że to dopiero połowa! Tę drugą połówkę obejrzę kiedy indziej, bo na raz to nie wysiedzę. Nie chodzi o to, że oczekuję czegoś na kształt "Transformers", co pewnie zaraz ktoś mi chętnie zarzuci;) Ciekawy film to nie znaczy taki, w którym się ganiają i biją. Ale musi czymś przykuwać uwagę, a tu tego czegoś zabrakło. Mam tylko nadzieję, że druga połowa będzie ciekawsza (bywały filmy, które rozkręcały się przed końcem) i zmienię zdanie.

Może i BB przekazuje jakieś wartości, może ma głębię, ale jest to przykryte grubą warstwą nudziarstwa, i doprawdy, trzeba na siłę doszukiwać się w tym jakichś walorów. Można, tylko czy to aby na pewno zadanie widza? Fincher spaprał robotę - nie wystarczy ciekawy pomysł na scenariusz.. historię trzeba jeszcze umieć opowiedzieć. Tej umiejętności mu brakło.

Brad Pitt - druga pomyłka - "gra" fatalnie. Nigdy nie uważałam go za wielkiego aktora, ale w BB jest tak sztuczny i mdły, że aż przykro patrzeć. Jego bohater jest po prostu boleśnie nijaki. Gdyby nie jego swoista przypadłość "wiekowa", nie wyróżniałby się niczym szczególnym. Nie widzę nawet minimalnego wysiłku z jego strony, żeby widza przekonać do swojego bohatera - żeby go polubił, znielubił, zaciekawił - cokolwiek! Nie.. Brad snuje się przymulony po ekranie, jak jakiś zombie bez iskry życia.
Dla mnie jedno z większych rozczarowań filmowych.. a tak liczyłam, że Fincher to gwarancja dobrego kina. Widocznie skończyły mu się akumulatory po "Fight Clubie".. :(

shizonek

No cóż... niestety, ale się zgodzę. Lubię Brada Pitta, ale tutaj bardzo
cienko wyszedł... Nominowany był do Oskara. Chyba tylko dzięki
fantastycznej charakteryzacji i temu, że umiał się troszkę zgarbić.
Nie jest złym aktorem, ale ta rola była po prostu mdła. Mdła jak nic. Na
tle wspaniale grające Kate Blanchett wypadł na prawdę cieniutko.
Film rzeczywiście cholernie długi i momentami nudny (efekty, fajna
realizacja i ciekawe zdjęcia nie mają tu żadnego znaczenia - zbyt dużo
słodkości również szkodzi;) ). Jestem wszechstronny jeśli chodzi o
filmy i lubię wszystko. Wstyd się przyznać, ale na Buttonie zasnąłem...
obejrzałem do końca dopiero następnego wieczora. Zastanawiam się o co
tyle hałasu? Tyle krzyku? Historia miłości jakich pełno, trochę
biadolenia o zmarnowanej karierze wybitnej młodej tancerki... i tyle.
Jak dostałem ten film do ręki to byłem zachwycony - powiedziałem - Ah!!
To na pewno arcydzieło! Taka reklama! Ohy i ahy sadziłem nim obejrzałem.
Po obejrzeniu stwierdzam... średni. Nie dno, ale średni i
przereklamowany.

Jasne - zczaiłem głębię. Film M.IN stawia fajne pytanie - A co jeśli? Co
gdybyśmy stanęli przed obliczem takiej choroby? Takiego dziwnego
przypadku. To ładny motyw i fajnie da się rozwinąć. Ale nie przez TYLE
CZASU!! To troszkę za długo jak na historię o młodniejącym dziadku,
który zmaga się z trudami nie zawsze rozumiejącego go społeczeństwa. Ba!
Nie zagrał tego tak abym mu współczuł, ale z dialogów momentami i
sytuacji wynika, że twórcom zależało na pokazaniu kontrastu między
zdrowymi, a Benjaminem który konfrontuje się z tym samym światem - tylko
że nieco inaczej... Zawiodłem się i tyle.

shizonek

shizonek, piszesz:

"Brad Pitt... jest tak sztuczny i mdły, że aż przykro patrzeć. Jego bohater jest po prostu boleśnie nijaki. Gdyby nie jego swoista przypadłość "wiekowa", nie wyróżniałby się niczym szczególnym. Nie widzę nawet minimalnego wysiłku z jego strony, żeby widza przekonać do swojego bohatera - żeby go polubił, znielubił, zaciekawił - cokolwiek..."

A jakiego zachowania spodziewałeś się po mniej więcej 12sto letnim dziecku, porzuconym przez ojca i wychowanym przez obcych, które wyglądem przypomina 70cio latka i nawet nie wie jak powinien adekwatnie do tego wieku zachowywać się. Przyjrzyj się scenie w domu publicznym, tak faktycznie mogło by się zachowywać dziecko postawione przed takim faktem w tamtych czasach. Dlatego moim zdaniem jest taki "nijaki" ponieważ nie potrafi się odnaleźć i nie wie jak ma się zachowywać.
Uważam że ta jego nijakość zagrana jest rewelacyjnie ponieważ nie jest rozbrykanym smarkaczem ani zmęczonym życiem starcem, z którego już uchodzi życie.
Kto z nas potrafiłby być tak neutralnym do wszystkiego i taki nijaki.

Beatkos

Beatkos: nie wiem, co Ci mam odpisać. Bo czego się spodziewałam? Hmm.. wszystkiego, tylko nie nijakości właśnie. Co z tego, że dzieciak rodzi się ze starym ciałem (jednak widzę tu niekonsekwencję - w burdelu jakoś pewna część ciała mu działała bez zarzutu, jak na schorowanego dziadka;).. skoro to jednak dzieciak. Przyznam, że nie bardzo to widziałam w grze Pitta.
Zresztą potem dorasta, dooglądałam do momentu, gdy ma te naście czy dwadzieścia lat. I co? Nic, dalej jest taki sam, bez wyrazu.
Jego bohater prawie w ogóle się nie cieszy, nie smuci zanadto.. chyba że wewnętrznie;) Taki papierowy, płaski. Jak z komiksu.
To piszę na podstawie połowy filmu, zaznaczam. Drugą połówkę może kiedyś dooglądam.. muszę się nastawić duchowo.

"Kto z nas potrafiłby być tak neutralnym do wszystkiego i taki nijaki."

Pewnie wielu. Tylko o takich osobach nie robi się filmów:)

shizonek

Film był nudny , a Brad Pitt nijaki. Nie zachwycił mnie ten film. Nie ma żadnych szans abym go jeszcze raz obejrzała. Dałam wprawdzie o 2 punkty więcej od założyciela tematu, ale nie wiem czy to nie za dużo.