Dzięki za linka, 511 minut to prawie tyle co trwały same wojny napoleońskie. Zastanawiam się czy podjąć to wyzwanie, w razie czego dam znać;]
Jeśli chodzi o filmografię David'a Fincher'a to największe wrażenie zrobił na mnie "Fight Club":), niestety "Ciekawy przypadek..." to pseudofilozoficzne romansidło, jedyna refleksja jaka może nasunąć się po jego obejrzeniu to - lepiej niemłodnieć bo to szkodliwe dla zdrowia nawet bardziej niż starość:P Film nie jest totalnym niewypałem, ale żadnym wybitnym dziełem też nie jest i basta.
Postanowiłam się trochę rozpisać, jednak najlepiej moje wrażenia oddaje pierwsza recenzja:)