Ten film był o niczym. Mnóstwo niekonwencjonalnych pomysłów, hollywodziekiej, natrętnej symboliki (koliber, zegar chodzący do tyłu), miejsc, ludzi, dziwności, słów.. aż nie starczyło miejsca na sens i prawdę. Główny bohater jest mało ciekawym facetem, na którego lecą kobiety, bo.. jest uprzejmy? Zresztą po co było robić postać ciekawego człowieka, skoro gra go Brat Pitt więc i tak wszyscy go pokochają. Ciekawą postacią jest Daisy, ale raczej odpychającą. Z przyjemnością opowiada o swoich przygodach seksualnych, by w następnej scenie być kochającą i oddaną matką. Film, jakby czasami chciał mieć sens, napomyka coś o przemijaniu, i o tym, żeby nie tracić w życiu czasu, coś wspomni o przypadku, a coś o przeznaczeniu, ale to tylko nic nie znaczące frazesy. Zdecydowanie bardziej skupia się na kolibrach i zachodach słońca.