Dałam 7 na 10, ale tylko ze względu na wspaniałą grę aktorską Brada Pitta i Cate Blanchett....
Film mnie rozczarował niemiłosiernie; Hollywood zrobił z tego jakąś melodramatyczną szmirę o dumie, niespełnionej miłości, porzuconym dziecku, odnalezionym ojcu...
Film ciągnął się w nieskończoność, i dwudziestostronicowe (!) opowiadanie F. Scotta Fitzgeralda na podstawie którego (RZEKOMO) powstał film było 5 razy bardziej ciekawsze, zabawniejsze itp. Poza tym z opowiadaniem zgadzają się tylko dwie rzeczy: imię bohatera (bo nawet motyw z nazwiskiem się na zgadza) i główna idea przeżywania życia od końca....
Rozczarowanie miesiąca... :/
To chyba oglądaliśmy dwa inne filmy. Dla mnie Pitt w tym filmie grał jak drewno. Rzadko zmieniał mimikę twarzy. Na cały film uśmiechnął się z kilka razy. Według mnie pod względem aktorskim to najgorszy film Pitta. Tak samo grał w świetnym Joe Black tylko, że z tą różnicą, iż tam wcielił się rolę Śmierci. Blanchett przebiła aktorsko w tym filmie Pitta po całości.
Poza tym trochę dziwaczne przybrałaś kryteria. Chyba za samą grę aktorską postawienie temu filmowi 7 to pewna przesada? 7 to film dobry a ty ochrzciłaś go szmirą.
Mi się podobały wspaniałe zdjęcia, scenografia, jakby nie było ciekawa bo oryginalna historia oraz muzyka.
Przyłączam się do twoich słów Pitt w tym filmie wypadł delikatnie mówiąc blado, a reszta aktorów dostosowała się to jego poziomu.
No nie ma to jak "znawcy" zabierają głos. On był nominowany do Oscara za tę rolę. Ja nie oglądałem filmu, więc nie oceniam, ale zapragnąłem umieścić tę informację :D Po za tym za tydzień chyba będzie leciał w TVP, więc pewnie obejrzę :o
Jesteś dobry, zaprzeczasz sam sobie pisząc, że to szmira dając jednocześnie 7/10 za aktorów hehe.
Na początku trochę za bardzo przegadany, ale końcowe 30 minut wbija w fotel. Warto obejrzeć chociażby dla rewelacyjnej Blanchett.