Rany, co za męka! "Ciemna strona miasta" to po prostu błąd w sztuce, porażka reżyserska. Taki właśnie film mógłby powstać, gdyby reżyserował go ślepy Waxman z filmu Allena "Koniec z Hollywood" - chaotyczny, niespójny, bezładny i denerwujący brakiem sensu. Oglądałam ten film ponad tydzień temu i niestety wiele już nie pamiętam. To był zlepek dziwacznych scen, skąpanych w psychodelicznym sosie. Tak, wiem, chodziło o przekazanie możliwie najtrafniej stanu ducha Franka, mieszanki zmęczenia, zwidów, wyrzutów sumienia i psychicznych rozterek, ale przy takim ambitnym zadaniu łatwo przedobrzyć i to się właśnie reżyserowi zdarzyło. Oglądałam, ziewając i przysypiając, co wydaje się kuriozalne, biorąc pod uwagę sposób montażu i tempo narracji przywodzące na myśl wydobywane stroboskopowym światłem scenki z nocnych klubów. Jedyne, co pozostało mi w pamięci to wypadek narkotykowego dealera, który nadział się na balkonowy pręt. Hmm, spektakularne.
Witam
Myślę, że podeszłaś do tego filmu ze złym nastawieniem.
Nie powinnaś w takim stanie pisać o filmie tutaj. To na początek. Ktoś mógłby to przeczytać i pomyśleć, że nie warto oglądać tego filmu. Do wyrażania własnych uczuć najlepiej nadają się blogi, a jeśli chciałabyś przekazać swój (oczywiście poparty argumentami) pogląd na to dzieło, napisz recenzję. Dostaniesz pięć punktów (jeśli będzie dobrze napisana) i satysfakcję, że ostrzegłaś innych przed tym, co Ci się nie spodobało. Co do opinii, nie zgadzam się z Twoją (wiem, że mówiłem, że od tego są blogi, ale trzeba zrównoważyć to co napisałaś).
Dlaczego myślę, że miałaś złe nastawienie? Piszesz: "Jedyne, co pozostało mi w pamięci to wypadek narkotykowego dealera, który nadział się na balkonowy pręt. Hmm, spektakularne."
Spektakularne? Nie sądzę, by reżyser zamierzał nakręcić "spektakularny" film. Nie sądzę też, by nakręcił tę scenę, by podnieść atrakcyjność filmu. Myślę, że to groteska (zaraz napiszę o tym więcej).
Jeśli chcesz oceniać film, musisz mieć czyste podejście. Nie możesz niczego oczekiwać, lecz przyjąć to co zobaczysz. Po tym co napisałaś śmiem wnioskować, że oczekiwałaś czegoś innego.
Piszesz, że film jest "chaotyczny, niespójny, bezładny i denerwujący brakiem sensu". Pójdę po kolei.
- "Chaotyczny" - może trochę, ale sądzę, że taki był zamysł reżysera. Zaraz napiszę, czemu tak myślę.
- "Niespójny, bezładny" - nie rozumiem czemu, uważam, że był bardziej spójny i "ładny" niż wiele innych, bardziej znanych, kasowych, przebojowych produkcji. Jeśli masz ochotę napisać, chętnie przeczytałbym uzasadnienie do tych cech.
- "Denerwujący brakiem sensu" - widzisz, tu popełniłaś pewien błąd. Nie dostrzegłaś sensu w tym filmie, więc wyraziłaś to w sposób sugerujący jakoby ten film sensu nie miał w ogóle. To, że czegoś nie dostrzegasz, nie znaczy, że tego nie ma.
Jednak, chwilę później napisałaś: "wiem, chodziło o przekazanie możliwie najtrafniej stanu ducha Franka". To brzmi, jakbyś właśnie napisała, co jest sensem filmu. Czemu więc sugerujesz, że go nie ma?
Ten film ma sens, i myślę, że Ty go widzisz. Nie spodobał Ci się jedynie sposób pokazania. Piszesz: "zlepek dziwacznych scen, skąpanych w psychodelicznym sosie", "tempo narracji przywodzące na myśl wydobywane stroboskopowym światłem scenki z nocnych klubów".
Chodziło o pokazanie, jak sama napisałaś stanu ducha Franka. Nie sądzę, żeby był lepszy sposób pokazania tego.
Co prawda, jest to nieco wyolbrzymione ale o to chodzi. Niektóre sceny tak groteskowe, że aż śmieszne, jednak dzięki temu - bardziej wyraziste. Widz ma naturalną tendencję do bagatelizowania tego co widzi na ekranie, co jest normalne, w końcu film to fikcja. Dlatego też, jeśli chcemy pokazać komuś coś z prawdziwego życia, najlepiej pokazać to w sposób przesadzony, groteskowy. Widz "przefiltruje" groteskę i zostanie mu sam sens. Przynajmniej w teorii.
Widzisz, tak wygląda (ukazane poniekąd w krzywym zwierciadle) spojrzenie na świat człowieka, który jest przemęczony życiem, wypalony i znudzony tym co robi (o nawiedzaniu przez "demony" nie wspominając), a który próbuje coś z tym zrobić. Świat wydaje się senny, monotonny, szary, z chwilowymi błyskami prześwitujących spomiędzy cieni promieni światła o rażąco jaskrawych kolorach.
To wahania między jedną skrajnością, a drugą. To jednym słowem chaos.
Trudno w to uwierzyć, jeśli się nie doświadczyło czegoś podobnego. Wiem, bo sam nigdy czegoś takiego nie przeżyłem.
Trudno też sobie wyobrazić, ale spróbuj postawić się w sytuacji Franka.
Człowiekowi, który nigdy nie doświadczył podobnej sytuacji może się to wydawać nierealne. Mnie też wydaje się to nierealne.
Ale właśnie o to chodziło reżyserowi. Pokazać widzowi świat, jakiego prawdopodobnie nie zna i być może nie pozna. Świat człowieka takiego jak Frank.
Piszesz, że jesteś psychologiem z wykształcenia. Powinnaś więc wiedzieć, że świat postrzegany jest na tyle sposobów ile jest ludzi, a nawet więcej.
Takie filmy mają na celu właśnie pokazanie pewnego punktu widzenia.
Może się mylę, ale sądzę, że skreśliłaś ten film właśnie z tego powodu.
Pokazał Ci coś, czego nie znałaś, nie sądziłaś, że istnieje.
Zobaczyłaś odmienny świat, ukazany z punktu widzenia odmiennego niż Twój i dlatego uznałaś go za "przedobrzenie" reżysera.
Trudno się dziwić, w końcu jak można sobie wyobrazić przedstawienie czegoś, czego się nigdy nie widziało?
Weź jednak pod uwagę, że życie kogoś takiego jak Frank to rzeczywiście może być zlepek dziwacznych scen, skąpanych w psychodelicznym sosie. Popraw mnie, jeśli się mylę, ale w takim wypadku chyba nie ma lepszego sposobu niż ukazanie tego tak jak to wygląda.
Nie każdy sposób tworzenia filmu nadaje się do danego typu scenariusza. Nie można też powiedzieć, że są sposoby, które nie nadają się do żadnego, a Twoja wypowiedź zdaje się wyrażać właśnie taki pogląd.
Są scenariusze wymagające specyficznego podejścia i myślę, że w tym wypadku zostało ono dopasowane perfekcyjnie.
Jeżeli natomiast taki sposób filmowania Ci się nie podoba, nie powinnaś oceniać tego filmu.
Pozdrawiam
Na początek - uwaga ogólna. Zapewniam Cię, że podeszłam do filmu bez żadnego nastawienia, a może właściwszym słowem byłoby - bez konkretnych oczekiwań.
"Ktoś mógłby to przeczytać i pomyśleć, że nie warto oglądać tego filmu."
Nie odpowiadam za czyjeś indywidualne decyzje. Jeśli ktoś na podstawie subiektywnej opinii, dojdzie do wniosku, że nie warto oglądać filmu - jego problem. Na tej samej zasadzie mógłby dojść do takiego wniosku, czytając recenzję. To forum jest miejscem wymiany opinii (mocno subiektywnych) i każdy powinien mieć tego świadomość.
Słowa "spektakularne" użyłam w charakterze ironicznym. :)
Zarzucasz mi, że nie uzasadniam swoich odczuć. Piszę: chaotyczny, niespójny, bezładny, denerwujący brakiem sensu. Wymagasz ode mnie szczegółowego uzasadnienia każdego z tych stwierdzeń, ale przecież nie sposób tego zrobić. Piszę o moich wrażeniach, które Ty niekoniecznie musisz podzielać. Definicja "chaosu" czy "bezładu" jest ogólnie dostępna. Jeśli Ty uważasz, że ten film do niej nie przystaje - nie przekonam Cię.
"uważam, że był bardziej spójny i "ładny" niż wiele innych, bardziej znanych, kasowych, przebojowych produkcji."
"Równanie w dół" nie jest zbyt dobrym argumentem. ;)
"Chodziło o pokazanie, jak sama napisałaś stanu ducha Franka. Nie sądzę, żeby był lepszy sposób pokazania tego."
Trudno powiedzieć. Tego nie wiemy i nigdy się nie dowiemy.
"Widzisz, tak wygląda (ukazane poniekąd w krzywym zwierciadle) spojrzenie na świat człowieka, który jest przemęczony życiem, wypalony i znudzony tym co robi (o nawiedzaniu przez "demony" nie wspominając), a który próbuje coś z tym zrobić."
Jak zauważyłeś, dostrzegam to, jednak nie odpowiada mi forma. I to się tyczy wielu innych zjawisk, przedstawianych w sztuce. Czy o nudzie trzeba robić tylko nudne filmy? :)
"Takie filmy mają na celu właśnie pokazanie pewnego punktu widzenia.
Może się mylę, ale sądzę, że skreśliłaś ten film właśnie z tego powodu.
Pokazał Ci coś, czego nie znałaś, nie sądziłaś, że istnieje."
Nie sądziłam, że ludzie cierpią na bezsenność i doświadczają omamów? Zapewniam, że sądziłam. :)
"Zobaczyłaś odmienny świat, ukazany z punktu widzenia odmiennego niż Twój i dlatego uznałaś go za "przedobrzenie" reżysera."
Poniekąd każdy film i każdy bohater to punkt widzenie odmienny niż mój. A za przedobrzenie uznałam tylko to, co przedobrzeniem mi się w tym przypadku jawi. Oglądałam już sporo filmów, będących konglomeratem konwencji, stosujących różnego rodzaju udziwnienia, eksperymenty formalne itd. Czasem takie zabiegi uważam za trafione, czasem nie. Na schizofrenię paranoidalną też nie choruję, a zastosowane w filmie "Piękny umysł" rozwiązanie uważam za świetny pomysł.
Błąd w sztuce reżyserskiej? Myślę, że Scorsesemu udało się świetnie oddać chory, halucynogenny świat bohatera. Jeśli jako pozytywny przykład podajesz "Piękny umysł" (skądinąd dobry film) to myślę, że po prostu wolisz filmy "przezroczyste". Swoją drogą najlepsze filmy M.S to te, które dzieją się w mieście, w nocy i skupiają się na doznaniach pojedynczego bohatera - "Taksówkarz", "Po godzinach", "Ciemna strona" właśnie. Te jego ostatnie epicko rozdmuchane "Gangi", "Aviatory" czy "Inflitracje" w ogóle do mnie nie trafiają.
"Myślę, że Scorsesemu udało się świetnie oddać chory, halucynogenny świat bohatera."
To było jego celem - bez wątpienia. Tu się zgadzamy. Różnimy się w kwestii czy mu się udało czy nie.
"Jeśli jako pozytywny przykład podajesz "Piękny umysł" (skądinąd dobry film) to myślę, że po prostu wolisz filmy "przezroczyste"."
"Piękny umysł" wymieniłam jako przykład filmu, który świetnie poradził sobie z unaocznieniem widzom kondycji psychicznej bohatera. Nie wiem, co masz na myśli, pisząc "filmy przezroczyste", ale byłabym wdzięczna na przyszłość, gdybyś się jednak pytał oponenta, zamiast wyrokować na podstawie wątpliwych przesłanek o całościowym obrazie jego filmowych gustów. :)
"Po godzinach" to znakomity film. Mimo, iż też mocno odrealniony, to jednak "w tym szaleństwie jest metoda" i widać wyraźnie, że Scorsese miał tam całkiem spójną wizję, każda scena jest potrzebna, coś sygnalizuje, do czegoś zmierza i nawiązuje. W przeciwieństwie do "Ciemnej strony miasta".
Kuba N: Cieszę się, że też uważasz "Po godzinach" za dobre kino, miałem wrażenie, że to film mocno niedoceniany.
Co do filmów "przezroczystych".
To chyba normalne, że wnioskuje się o gustach osoby na podstawie jej wypowiedzi. Na tym m.in. opiera się idea forów dyskusyjnych. Jak wyobrażasz sobie "pytanie oponenta"? :)))
Pisząc o filmach "przezroczystych" miałem na myśli te, w których forma schodzi na drugi plan, a świat przedstawiony w filmie bliski jest zdroworozsądkowemu postrzeganiu widza. Dlatego na przykład przez pierwszą część "Pięknego umysłu" wytwory umysłu bohatera traktowane są przez nas jak inne, istniejące w filmowej rzeczywistości, postacie. Przykładem filmu "nieprzezroczystego" jest na przykład "Las Vegas Parano" Gilliama - to dopiero film "mocno odrealniony" :)
Ja słabości w filmie nie dostrzegam.
Lubie ten film ze wzglądu na realizm. Nie ma tu szpitali przypominających czterogwiazdkowe hotele, możemy je zobaczyć w amerykańskich serialach typu Chirurdzy, 1300 gramów, za to jest obraz beznadziejnych ludzi, którym przyszło żyć w beznadziejnym świecie.
Podoba mi sie tez sam Nicolas Cage, w roli odbiegającej od czesto kreowanych przez niego nieśmiertelnych superbohaterów filmów akcji takich jak Lot Skazańców.
Polecam wszystkim których myślenie nie jest ciemną stroną.
UWAGA! WARNING!
To tylko BARDZO subiektywna (NIEOBIEKTYWNA,STRONNICZA) ocena fimu, proszę się nią nie kierować. <Diana> "oceniając" ten film na 2/10 zrobiła sobie po prostu jaja, nic więcej! Na mniej niż 7/10 ten film niezasługuje. Nie jest to arcydzieło i nie każdemu może się podobać ale jest to film godny uwagi.
PS. Nie jest to jej jedyna subiektywna ocena!
Naturalnie, że to moja subiektywna opinia. Oceniam na ile mi się film podoba i staram się to uzasadnić w sposób nieco bardziej rozbudowany niż "arcydzieło/shit". Nikogo też nie namiawam do kierowania się moimi ocenami. Każdy kieruje się własnym rozumem, gustem i intuicją kinową. Czyjeś oceny mogą być co najwyżej jednym z kryteriów doboru repertuaru kinowego, ale tylko wtedy, gdy znany jest nam gust tego kogoś, gdy się z nim w większości przypadków zgadzamy etc. A i tak zawsze warto przekonać się samemu.