(SPOILERY??)
Jak sam tytuł mojej wypowiedzi wskazuje, uważam, że "Ciemność" można obejrzeć, ale wracać do tego nie ma po co. Pomysł może i był nienajgorszy, ale film wyszedł dosyć bełkotliwy i oparty na tanich sztuczkach "strachotwórczych". Przede wszystkim super-popularna rozbiegana, roztrzęsiona kamera, ćwierćsekundowe ujęcia (czy już nikt oprócz Hideo Nakaty nie umie budować napięcia bez takich błyskawicznych cięć) i cała masa "konceptów" pozbieranych z różnych filmów, które ani trochę logicznie do "Ciemności" nie pasowały. Np. rozumiem migocące światła, ale czemu tajemne siły grzebały w kanalizacji? (chyba Belaguero oglądał "Dark Water") Kim była piękna rodzinka ze zdjęcia i czemu jedno z nich nagle znikło? Co to niby miało być to coś na suficie? Do czego dziadkowi wogóle były te eksperymenty potrzebne? Po co ciemności kredki pod łóżkiem? ;) Nie rozumiem czemu te pomordowanie dzieci nachodziły chłopca w jego pokoju. Obłęd ojca też tak trochę na siłę został w film wrzucony. (Chyba Belaguero oglądał "Lśnienie") Nie wspominając już o wspaniałym przemównieniu dziadzia do związanej wnuczki. Ja wiem, że to siły nadprzyrodzone działały, a w takim przypadku nie wszystko musi być wytłumaczalne, ale w horrory też rządzą się pewną swoistą logiką, o ktorej Belaguero zapomniał. Nawrzucał straszaków nie patrząc, czy pasują. W sumie najciekawsze z tego wszystkiego było chyba zakończenie. Dla filmu góra 6-7, głównie za dobre chęci.