Zaraz po obejrzeniu filmu przeczytałem J.Jonesa, na podstawie którego Malick storzył swoje dzieło i z czystym sumieniem stwierdzam, że zakończenie w filmie jest lepsze od książkowego. Niezwykły ewenement. W powieści nie ma po prostu symbolicznej śmierci szeregowego Witta. Niebywałe
nie jestem pewien do końca... ale zdaje sie że Jones jest współautorem scenariusza do tego filmu, a skoro tak to chyba można pokusić się o wniosek że film i książka mają się uzupełniać... i takie wrażenie odniosłem. Książka dotyka zupełnie innych spraw dlatego chyba nie można jej porównywać z filmem. Jest zdecydowanie bardziej wojenna niż film... tak mi się wydaje :)
pozdr.
Dla mnie książka bardziej DOTYKA PRAWDY niż film. O tym pisałem na swoim blogu: http://piotrbolc.blogspot.com/
Książka "bardziej DOTYKA PRAWDY". A jaka jest ta prawda? Skąd to założenie, że film ma dotykać jakiejś prawdy? Czy film byłby lepszy gdyby był po prostu kalką książki?
W moim odczuciu książki są na ogół lepsze od swoich ekranizacji. Po prostu nie sposób samym obrazem zastąpić całe bogactwo treści, które jest w książce. Reżyser na ogół operować musi dużym uproszczeniem. Dla mnie po prostu film jako sztuka jest mniej "wymowna" od słowa pisanego, dlatego jestem przeciwny ekranizacjom i adaptacjom. Niech filmowcy wymyślą swoje własne historie. http://piotrbolc.blogspot.com/
A ja myślę że porównywanie filmu do książki nie ma najmniejszego sensu bo to tak jak by mówić że np. mleko jest lepsze od twarogu i na odwrót.
Myślę, że jeżeli film powstaje na podstawie książki, to od porównań nie można uciec. Porównywać można np. przekaz filmu i książki.
Szkoda - wtedy nie pwostałyby np. Fight Club czy Władca Pierścieni - to dwa przyklady kiedy adaptacje przerosły adaptowane dzieła. Albo 300 - dużo lepszy film niz komiks. Albo Watchmen - film równie genialny co komiks. Mozna porównywac co się chce -ja na przyklad wolę na śniadanie twaróg niż mleko. :)
porównaj w takim razie film łowce androidów i książkę dicka na której podstawie powstał film,ewidentnie film jest lepszy,może wyjątek potwierdzający regułę ,ale zawsze....
Ale to nie o to chodzi, czy mają czy nie mają - śmierć w filmie wpasowywała się w przesłanie całości - wojna pochłania niewinnych, czy jak to sobie ktoś odebrał. Książka traci bez takiego zakończenia.
Problem jest tego typu, że bliżej prawdy był jednak Jones, który tą wojnę przeżył i jej doświadczył a nie taki pan Malick, który całe życie przepierdział w ciepłych komnatach.
zapewne doświadczenia Panów inne, ale jakoś zakończenie z filmu mnie bardziej przekonało, że tacy ideowcy jak Witt giną bezradnie, bo na wojnie ich zacne przemyślenia są zniszczone przez brutalność i bezmyślność całej tej machiny. Ale szanuję zarówno Malicka za ten film (chyba jedyny jaki mi się jego podobał) i Jonesa za książkę. I polecam oba dzieła