Rozumiem ,że ludziom podoba się ten film jako film. Sama najpierw przeczytałam książkę, zostawiając film na później i jestem zawiedziona;/
Nie ma chyba co pisać o tym, że film nie ma prawie nic wspólnego z książką, szkoda tylko że Ci, którzy nie czytali jej moga pomyśleć że film został zrobiony na jej podstawie, co je jest nieprawdą, a jesli takie było założenie reżysera czy scenarzysty, to albo ktoś im opowiedział ksiązkę w baaaardzo niedokładny sposób, albo coś im nie wyszło;/
Film mi się nie podobał, nudny, przydługi, postacie szare i nieciekawe, za dużo przyrody, zamało konkretów, mogłabym tak pisać cały dzień.
Jest tu moze ktoś, kto czytał książkę? Albo chciał przeczytać, ale zraził się filmem i już nie chce? Zachęcam, książka godna podziwu:)
pozdrawiam
Czytałem całą trylogię Jonesa, inne jego dzieła także i nie zgodzę się z Tobą, że książka jest dobra. Ja raczej odbieram drugą książkę dosyć negatywnie, ponieważ w porównaniu z ,,Stąd do wieczności'' jest ona pozbawiona jakichkolwiek.... uczuć. Napisana oczywiście poprawnie, lecz całkowicie przeszedłem obok niej. Hmm... obojętność. Odczucia względem bohaterów sprowadzają się do smutnej refleksji, iż każdy dba o siebie. Zresztą trzecia powieść ,,Gwizd'' - zezwierzęcenie jest naturalną cechą ludzką. Liczy się tylko hedonizm zaspokajany poprzez stosunki cielesne, to on daje zaspokojenie by zapomnieć. Brrr... Zauważ, proszę, film ,,Cienka czerwona linia'' opiera się także na pierwszej części trylogii. Wiele cytatów z tejże powieści zostało w nim wykorzystanych. Gdyby stworzyć film w pełni na podstawie ,,Cienkiej czerwonej linii'', to wyszedł by z tego najwyżej kolejny ,,Szeregowiec Ryan'' czy inne filmidło. Spójrz na samą postać sierżanta Welsha. W książce jest to postać płaska, a w filmie po rozmowie z Wittem na werandzie, bądź na statku miałem wrażenie, iż dyskutuje on w pewnym momencie z ojcem by nie powiedzieć z Bogiem. Obejrzyj dokładnie film, a być może dostrzeżesz w każdej scenie coś co będziesz mogła odebrać jako osobistą metaforę. Masz rację - film nie jest na podstawie książki. On zawiera elementy całej trylogii. Tyle. Moim zdaniem, w ogóle niepotrzebnie nadano tytuł ten sam co drugiej powieści. Niestety, aby poczuć w pełni ten film, powinnaś obejrzeć go najpierw na dużym ekranie, co było raczej trudne do zrealizowania z wiadomych względów. Uwierz mi, całkowicie inaczej ogląda się filmy Malicka w kinie, a inaczej w TV(a fuj), bądź na ekranie komputera. Ma się uczucie płynięcia;) Podobnie jest zresztą z Tarkowskim, Zwagincewem, Michałkowem itd. Nudny, przydługi, za mało konkretów? Niestety, źle trafiłaś, albowiem jest to kino kontemplacyjne. W nim nie chodzi o konkrety, szybkość zdarzeń, lecz o dreszcze odczuwane przeze mnie na skórze. To coś, czego nie potrafimy nazwać; nas przeraża, czym jesteśmy urzeczeni, chociaż nie wiemy skąd to się bierze. Nazwę to banalnie - burzą znajdującą się w każdej Osobie. Sztuka ma siłę by jej nadać kierunek. Pozdrawiam.
Generalnie chodzi o gust.
Ja osobiście uważam książkę za fenomenalną, gdyż jest przede wszystkim autentyczna.
Wojna nie jest dla romantyków i filozofów, choc zdaję sobie sprawę że ludzie lubią sobie to właśnie tak wyobrażać.
Nie uważam Welsha za płaską postać, jest bardzo charakterystyczny, ma bardzo wyraźną osobowość i specyficzne poczucie własnego ja oraz sytuacji w jakiej się znajduje... może chodziło Ci o płytkość?
A jeśli chodzi o to że wolałabym więcej akcji wyjętych wprost z książki- tak jak wspomniałam- kwestia gustu.
Pozdrawiam serdecznie!
Zawiodłem się na filmie , oczekiwałem że będzie choć w połowie tak dobry jak książka , niestety się przeliczyłem :)
Pierwszy raz oglądałem ładnych parę lat temu. Teraz pomyślałem: "nie no młody wtedy byłem, nic dziwnego, że nic nie zrozumiałem, tylko mi się wydawało, że jest za długi, teraz jest szansa na nawrócenie się więc nie wolno jej przegapić".
Właśnie skończyłem oglądać i co? A no są dwie możliwości. Pierwsza to taka, że nadal jestem za młody i za kolejnych parę lat powinienem zrobić kolejne podejście do tego arcydzieła. Skłaniam się jednak bardziej ku drugiej opcji która mówi, aby dać już sobie na zawsze spokój z tym filmem.
Jeżeli leci to już ponad dwie godziny i zapodają mi mądrość, że na wojnie to nie ma znaczenia ile już walczysz ani cośtam cośtam, tylko zwykłe szczęście, albo na sam koniec wielkie odkrycie jak to dowódcy wmawiają im kłamstwa żeby lepiej walczyli, to mam uczucie ktoś sobie robi ze mnie jaja. Te rzeczy to mi wytłumaczyła nauczycielka historii w podstawówce, nie muszę oglądać trwającego 3h filmu żeby sobie to przypomnieć. To że w dzieciństwie nałogowo oglądałem Rambo III to nie znaczy, że w to wierzyłem, a chyba właśnie z takiego założenia wyszli twórcy.