Film w zasadzie możemy podzielić na sceny wojenne i filozoficzne monologi, sceny wojenne naprawdę są na bardzo wysokim poziomie, twórcy dążyli do tego by pokazać realizm wojny i świetnie im to wyszło, gdyby serwowali nam taką akcję przez cały film, byłby to jeden z najlepszych filmów wojennych, a w zasadzie antywojennych. Ale twórcy uznali, że postanowią podeprzeć się książką Jamesa Jonsa. Czytałem jego "Stąd do wieczności" będące świetną powieścią filozoficzną i nie wiem co mu się stało, że napisał cienką czerwoną linię. Te monologi bohatera to jakaś bezmyślna paplanina o poszukiwaniu szczęścia, Boga, dlaczego wszyscy nie dążymy do szczęścia bla bla bla bla........... litości! Nie wiedziałem, że niebo jest niebieskie a trawa zielona, może niech ktoś o tym książkę napiszę...., czy ani razu nie zastanawiał się nad bezmyślnością tej paplaniny w praktyce? Czy my wszyscy nie dążymy do szczęścia, a czy aby nie tylko o to chodzi? Przecież w Stąd do wieczności była mowa o tym, że ważniejsze są honor i obowiązek, niż doczesne przyjemności, więc co to za filozof, który zmienia swoje podejście do życia jak skarpetki. Może film jest bardzo dobrze zrealizowany, a ja oceniam książkę, ale skoro film powstał na jej podstawie mam do tego prawo a reżysera krytykuje za małą inwencję twórczą, niech nie opiera się na byle czym.
podzielic, podzielic... Nie ma co dzielic, monologii uzupełniają "sceny wojenne". Wróc kiedyś do filmu.
gdybyś wiedział, ze niebo jest niebieskie a trawa zielona to nie pisałbyś że to brednie...
to nie jest film o wojnie, to film o sprzeniewierzeniu się człowieka naturze. wojna jest ludzkim tworem i Malick próbuje nam to uzmysłowić kontrastując metal moździeży z istota natury.
Właśnie tego się bałam
NIE MA TYCH DURNYCH MONOLOGÓW W KSIĄŻCE. ona jest zupełnie o czymś innym, nie sugeruj sie filmem, bo może w 2% odnosi się do książki.