Wsrod interpretacji tego filmu dominuje przede wszystkim aspekt wojenny. Widzowie wspominaja ze jest to dzielo uniwersalne dowadzace ze konflikty zbrojne jakie ludzie sami sobie funduja od lat i robic to beda zapewne zawsze sa przejawem glupoty, a byc moze nawet ukrytym w kazdym z nas zlu (jak kolwiek banalnie to nie zabrzmi) co wpisuje sie ramy interpretacyjne Jadra Ciemnosci czy tez opartym na tej noweli Czasie Apokalipsy. Trudno sie z tym nie zgodzic lecz czytajac swego czasu liste cytatow pochodzacych z tego filmu zawazylem ze czesc z nich nie jest do konca oczywista (slusznie zreszta). Co wiecej wiekszosc z tych cytatow to slowa wypowadane przez bohaterow zza kadru. Pochodza one oczywscie z powiesci ale ich dobor (Mallick zaczerpnal jedynie mala ich czesc) nalezy traktowac jako pewien zabieg rezyserski majacy na celu postwaienia akcentu na kwestii jaka Mallick'a ciekawila najbardziej. Mam zreszta gleboka nadzieje ze w istocie nie byl to efekt grafomanii a geniuszu rezysera. Postwanowilem odszukac pewien klucz i gdy mi sie to udalo film rozblysl przede mna jeszcze wiekszym blaskiem bo oto obok rewelacyjnej strony technicznej filmu ukazala mi sie niezykle oryginalna (tą cenie sobie w kinie najbardziej, zwlaszcza wspolczesnym) analiza strachu przed smiercia i zwalszcza tym co po niej.
Od poczatku filmu mozna zauwazyc konfrontacje wiary pod postacia prv.Witta oraz jej braku w osobie Welsha(Penn). O ile 2/3 filmu i zawartych w nich wypowiedzi maja z taka teocentryczna koncepcja luzny zwiazek o tyle koncowe przemyslenia bohaterow a takze ich dzialania ktore przysparzaja najwiecej watpliwosci interpretacyjnych wydaja sie latwo rozwiklac w oparciu o taka teorie.
Moge wiec zaczac spokojnie od smierci Witta. Dlaczego podniosl bron na Japonczykow bedac narazonym na pewna smierc? W ogolnym mniemaniu bylo to uosobienie swobody jednostki a takze jej buntu wobec dokonan czlowieka a Witt bedacy kwintesencja idealisty popelnia wielowymiarowe samobojstwo. W istocie takie rozwiazanie moze kusic i tak tez poczatkowo to zrozumialem choc ta tematyka wydaje sie juz nieco bardziej "oklepana". Jednak jezeli przyjac ze w okpach mysli sie raczej o smierci i strachu przed nia to drugie rozwiazanie jest lepsze. Oto wierzacy Witt stanal przed szansa latwego przekonania sie czy istnieje zycie po zyciu trapiace kazdego czlowieka. Czyn odwazny i malo realistyczny ale czy kino musi pokazywac nam ludzi z krwi i kosci? Czy nie piekniejsze jest ujzenie w nich odbic idei? Oto jest przeciez sztuka. W tej scenie widac wachanie ale wiara zwycieza. Bohater grany przez Penna niewierzacy racjonalista nie zdobylby sie na taki czyn. " Jedno spojrzenie twoje i bede twoj" wymawia pod koniec. Do kogo to mowi? Do Boga oczywiscie. Blaga go o dowod istnienia ktory byl taki oczywisty dla Witta i czego z pewnoscia zazdroscil mu Welsh. "O duszo moja pozwol mi byc soba" Są to albo ostatnie mysli Witta przed smiercia (w wersji dla widza-ateisty) albo jego slowa po smierci (dla widza-wierzacego). W kulturze chrzescianskiej zyjemy po smierci opuszczajac nasza dusza cialo (oczywiscie w skrocie bo nie jestem osoba kompetentna do opisu precesu zmartwychwstania jako przedstawiciel pierwszego tymu widza) . Wychowani w tej kulturze zolnierze majacy wlasnie jedynie taki obraz (podobnie jak wszyscy) posmiertnego bytu musza modlic sie by nie okazalo sie to wielotysiacletnim stekiem klamstw, iluzorycznych nadziei, wymyslem chorego proroka z poczatkow naszej ery, praniem mózu jaki fundowaly nam koscioly i cerkwie a okazalo sie spelnieniem tych wlasnie nadziei uwlaniajac sie od lekow calego zycia i otrzymujac ostateczna odpowiedz. Taka nadzieje mial tez zapewne Witt. Mimo takiej interpretacji nie dokonujemy wykluczenia innch prawd tego filmu zwlaszcza ze do genialnej sceny ataku na baze Japanczykow Mallick w istocie porusze inne kwestie. Rownie interesujace ale szeroko juz omawiane przez widzow i cokolwiek latwe do odczytania. Wlasnie ten szeroki wachlarz tematyczny jest tu taki wspanialy. Ale mnie osobiscie urzekla w nim zwlaszcza ta ostatnia tematyka i choc moze jest to nadinterpretacja (czego sie obawiam) ktorej nie cierpie zwalszcza w odniesienu do filmow Bergmana czy Felliniego to wole wierzyc ze nie i Terrence Mallic faktycznie popelnil arcydzielo. Zwlascza ze jest to arcydzielo oryginalne wlasnie w kontekscie koncowki bo o kondycji czlowieczenstwa pieknie opowiadzal nam juz Coppola, a przerazliwy obraz wojny widzielismy juz w "Idz i Patrz" z 85 roku. O wierze w okpach (w ktorych ponoc nie ma ateistow) nikt nam dotad nie opowiadal...