PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=28}

Cienka czerwona linia

The Thin Red Line
1998
7,6 98 tys. ocen
7,6 10 1 98482
8,1 53 krytyków
Cienka czerwona linia
powrót do forum filmu Cienka czerwona linia

Odyseja filmowa 2013

użytkownik usunięty

Niniejszy temat jest miejscem przeznaczonym dla Uczestników "Odysei filmowej 2013". Więcej informacji o Zabawie znajduje się tutaj: http://www.filmweb.pl/user/amerrozzo/blog/548627

Film "Cienka czerwona linia" wygrał w kategorii "BERLINALE". Uczestnicy Zabawy są zobowiązani do napisania w tym temacie jakiegokolwiek komentarza. Inni użytkownicy portalu Filmweb są tu mile widzianymi gośćmi.

Gdyby pojawiły się tu prowokacyjne wpisy, proszę Uczestników o ich całkowite zignorowanie. Odpowiadanie na prowokację będzie przeze mnie rozumiane jako złamanie Regulaminu.

Opinie zamieszczone w tym temacie zawierać mogą mnóstwo spoilerów!

ocenił(a) film na 6

Ja zabawę postanowiłem w tym roku zacząć od filmu który stał na mojej półce z DVD już od dłuższego czasu, a teraz wreszcie znalazł się pretekst żeby go obejrzeć.

Niestety przeżyłem rozczarowanie, film za bardzo przypominał mi jedyny jak dotąd twór Malicka który widziałem: Drzewo życia. Co prawda tutaj patetyczno -filozoficznych komentarzy narratora było mniej niż w filmie z zeszłego roku, gdzie stanowiły one właściwie sedno filmu, ale popsuły efekt filmu w którym sceny typowe dla filmów wojennych były naprawdę na najwyższym poziomie.

Muszę przyznać że pod wieloma względami był wręcz zachwycający, świetne plenery, długie ujęcia, a do tego idealnie dobrana muzyka, chociażby z tych względów warto ten film zobaczyć.

No i jeszcze SPOJLERUJĄC dodam że zawiódł mnie fakt że postać grana przez mojego ulubionego z aktorów w tym filmie (Woody Harrelson) umarł tak wcześnie, ale to nie miało żadnego wpływu na ocenę.

użytkownik usunięty

Zbyt wiele Coelho, zbyt długi (wiele scen wypierniczyłbym w cholerę od razu, np. te z Travoltą - taki film ma sens kiedy trwa maks. do 2 godzin).

Opozycja "zła wojna - piękny świat" z gruntu fałszywa. Natura jest tak samo okrutna i bezwzględna jak człowiek. Nawet bardziej, to ludziom czasem zdarzają się odruchy szlachetności, nawet w czasie wojny; naturze i światu nigdy.
Poczytałem też trochę o walkach na Guadalcanal, Amerykanie stracili ok. 1600 żołnierzy, w tym 300 bez żadnego udziału Japończyków, z powodu chorób i zatruć tropikalnych (Japończycy jeszcze lepiej – 9000 na 25000 wszystkich ofiar).
Z drugiej strony, ja wiem, trzeba to jakoś ludziom pokazać, a wojna świetnie nadaje się do wypunktowania "zła". Jednak poszukiwanie raju, bezpieczeństwa, trwałej miłości w świecie fizycznym również nie ma żadnego sensu; nie wiem jak to było ujęte w książce, może lepiej, ale tutaj mamy film, a film z ambicjami "duchowymi" nie powinien brnąć na takie mielizny. Czego miała dotyczyć świetna skądinąd scenka, kiedy to bohater właśnie przeżył piekło, słyszymy kolejne głębokodupne przemyślenia z offu i nagle facet dostaje list, że żona mu się puszcza i chce rozwodu? Jeśli ukazaniu miałkości ludzkich spraw, to wyszła dobrze, ale reszta filmu jakoś mi nie szła w tym kierunku.

Mógłbym napisać: doceniam piękne ujęcia i sceny batalistyczne, ale tych ostatnich oprócz ataku na bagnety nie doceniam. Np. na trawiastych wzgórzach zbyt wiele wybuchów, gdyby naprawdę tak waliło, nikt by tam nie przeżył (prawdopodobnie ostrzał moździerzowy, zbyt gęsty i celny w niektórych scenach, zupełny brak w innych, bez sensu).

Najlepszy cytat: "One man looks at a dying bird and thinks there's nothing but unanswered pain (…) Another man sees that same bird, feels the glory, feels something smiling through it." - jeśli tak mówiono w książce, to o tym powinien być ten film. A nie był.

ocenił(a) film na 6

To może krótko o filmie z perspektywy 12 letniego Adriana, zanim został Lucky.lukiem. W tym wieku właśnie oglądałem film pierwszy raz i miałem taki zeszycik gdzie notowałem opinie. Oto podrasowana notka o "The Thin Red Line":
"Nieprawdopodobna nuda. Żołnierze idą sobie przez wyspę, któryś wypowie kilka poetyckich zdań, następnie kamera ukarze piękno przyrody, po tym nastąpi strzelanina. I tak w kółko przez 3 godziny. W tym filmie nic się nie dzieje. 2/6"

Sięgając powtórnie po ten film, mimo upływu 10 lat miałem obawy że wrażenia będą te same. Pomyliłem się na szczęście, ale nie w 100%. Dziś nie używam już słowa nuda, a koncept filmu potrafię wyczuc, ale "The Thin Red Line" jest filmem dalekim do ideału.

Jak dla mnie pierwsze 90 minut jest świetne. Powoli poetycki i świetnie skadrowany obraz, zamienia się w realistyczną wizję wojny, gdzie myśli bohaterów kolidują ze słowami. Jest tu klimat, są świetni aktorzy, nie brak też znakomitej muzyki. Obsada co prawda jest tak bardzo gwiazdorska że czasem ogląda się to trochę jak rewię mody, bo kilka znanych nazwisk nie gra, a jedynie się tu pokazuje. Mimo to na początku kolejne sceny bardzo płynnie przechodzą jedna do drugiej. Były nawet dwa momenty które będą kandydowac na mojego faworyta w kategorii "Najlepsza scena zabawy filmowej". Pierwszy- gdy Jared Leto wysyła na zwiad dwóch ludzi i Ci zostają w kilka sekund zastrzeleni. Wtedy kamera obserwuje reakcje bohatera, który wyraźnie zdaje się myślec "o ku***, zabiłem ich. Po co ich wysyłałem". Drugą sceną która mnie zauroczyła jest śmierc sierżanta Kecka. Tak bezsensowna i pełna łez scena umierania człowieka który zawsze był opanowany i rozważny. Woody Harrelson może nie pojawił się na długo ale wypadł pokazał klasę.

Niestety gdzieś tak w połowie film stał się męczący i co najgorsze chaotyczny. Nagle realizm mieszał się za bardzo z formą poeamtu, a i nie było już tak oryginalnie. Scena gdy żołnierze atakują bunkry wroga mogłaby byc w sumie w którejś części "Rambo", bo była typowa dla kina akcji. Ot, dynamiczna strzelanina, w której bohaterowie unikają kul i rozwalają liczebniejsze, obunkrowane siły wroga na kawałki. Później gdy następuje chwila refleksji też nie jest lepiej. Język filmu, obfitujący w piękne słowa użyty w liście żony, która opuszcza męża zdaje się brzmiec na prawdę głupio. A sam motyw do oryginalniejszych nie należy. Żołnierz który czeka na koniec służby i dowiaduje się że nie ma do czego wracac to dośc popularny motyw. Niektóre truizmy, wypowiadane przez narratorów też jakoś mnie nie chwyciły za serce, a co najwyżej sprawiły że ja chwyciłem się za głowę.

Ogólnie nie jest tak źle jak mówił mały Adrian. To sprawnie zrealizowany film wojenny, z mocnymi scenami, technicznie zrealizowany bez zarzutu. Ale także bełkotliwy i czasami nieskładny. Moja ocena to mocne 6, a byłaby dużo wyższa, gdyby całośc zakończyc trochę wcześniej. Źle bynajmniej nie jest.

ocenił(a) film na 5
Lucky_luke

Dobra, krótki komentarz. Film jest generalnie słaby, za długi, nudny, pseudofilozofia aż kuję po oczach (choć niektóre przemyślenia nie są głupie) no i ta muzyka, ja pierdzielę, masakra, totalnie zepsuła odbiór filmu. Z drugiej strony piękne zdjęcia, ciekawe retrospekcje, momentami fajny realizm. Ale trochę nie kupuję tego filmu. Moim zdaniem to prosta historia wojenna, z wątkami o Bogu, który dodaje otuchy, o miłości - nie zawsze szczęśliwej - która jest ważna, jak nie najważniejsza. Jakieś kompletnie chaotyczne i grafomańskie motywy o naturze. Jako całość to wszystko niespójne, do tego nuży. Filmowi daje 5, ale przede wszystkim za zdjęcia, kilka sekwencji, realizm w scenach wojennych. Zupełnie nie rozumiem pozytywnego odbioru tego filmu przez krytykę, przez widzów zresztą też nie. To mój drugi film Malicka (pierwszy to Drzewo życia) i w sumie jego styl, od strony stricte technicznej, tj zdjęcia, równoległe montowanie, etc podoba mi się, ale nie potrafi kompletnie nic z tym zrobić i filmy wychodzą gówniane, przynajmniej te 2 które widziałem. Szkoda.

użytkownik usunięty

Właściwie wszystko zostało wyżej napisane.
Żeby za dużo nie powtarzać, nadmienię tylko, że to jeden z tych filmów, które trudno mi oceniać. Z jednej strony wkurza ta licealna filozofia z patosem do potęgi mdłości, a z drugiej zachwyca strona wizualna (falujące trawy i pływający w nich żołnierze przywodzą na myśl akwarium, a ono wodę, a woda życie......no, dobra - koniec z Coelho ;). Poza tym, ten dość swoisty sposób przedstawienia prawd o bezsensowności wojny, nie pozwala, aby film zmieszał się w pamięci z innymi filmami wojennymi. Co jest jego plusem i czyni go wyjątkowym.
Muzyka - może i ładna sama w sobie, ale nie lubię, jak nią próbuje się wywołać wzruszenie, czy też jeszcze większą egzaltację pokazywanymi scenami. To dobre dla dzieci - 'o zobacz, to jest smutne, teraz trzeba płakać'.
Mimo wszystko, film powraca w myślach, a to zawsze było dla mnie sygnałem, że zasługuje na wysoką ocenę.

ocenił(a) film na 9

Tytułowe zdanie recenzji, która znajduje się na stronie głównej filmu na filmwebie jest doskonałym podsumowaniem tego filmu: WOJNA JESZCZE NIGDY NIE BYŁA TAK PIĘKNA.

Obok "Zabójstwa Jessego Jamesa..." jest to być może drugi być może najpiękniejszy wizualnie film, biorąc pod uwagę zdjęcia, kolory, kompozycję z muzyką i moje zwykłe, subiektywne wrażenia podczas pierwszego oglądania. Do obu tych filmów boję się wrócić po raz drugi, bo to pierwsze wrażenie było tak niezwykłe, że nie wiem, czy można by je powtórzyć.

W zasadzie nic innego w tym filmie mnie interesowało bardziej. Mam na myśli to, że fabuła, gra aktorska nie były w stanie zakłócić moich "filozoficznych" rozważań na temat tego, że wojna i piekło z nią związane to jedno, ale piękno natury i świata, spokój egzystencji gdzieś tam jest czym innym, nawet na sekundę przed jego końcem.

Nie jestem wielkim fanem Mallicka, ale ten film uważam za jego najważniejsze dzieło, oddające poniekąd jego myślicielskie zapatrywania na świat. Niewątpliwie nie jest on reżyserem dla każdego, stąd rozumiem niezbyt wysokie noty pozoastałych jurorów Zabawy. Dla mnie jednak pozostanie Cienka czerwona lina jednym z najbardziej niezwykłych klasyków kina wojennego, a także filmem pionierskim w mojej osobistej kolekcji, ponieważ nigdy wcześniej nie widziałem ujećia wojny z takiej perspektywy. A nwet jeżeli takowe powstały, z pewnością nie były tak wspaniałe.

Nie powtarzałem, przeklejam starą opinię:
Mam problem z tym filmem. Miałem wielkie oczekiwania, choć w zasadzie nie wiedziałem czego się spodziewać. Na początku byłem zachwycony scenami rozważań i refleksji, szczególnie scena masakry w wiosce była fantastyczna. Ale potem jakoś te refleksje zaczęły mnie wkurzać a i temat antywojenny przecież wyeksploatowany na maksa. Brakowało mi punktu wsparcia w postaci głównego bohatera. Poetyka filmu jakoś zaczęła mnie denerwować. Może to też kwestia długich reklam w tv... Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Może kiedyś powtórzę to inaczej odbiorę. Dodatkowo na dokładkę, kiedy w ostatniej scenie pojawił się George Clooney, to wkurzyłem się na tą plejadę aktorską. Jakieś jaja czy coś, ile można? Z 10 nazwisk, które dobrze kojarzę, poczułem jak na paradzie celebrytów.
6/10

ocenił(a) film na 10

Niestety tego jednego filmu nie zdążyłem powtórzyć (w zeszłym roku Stalker, w tym Linia...). Ale w sumie oglądałem go całkiem niedawno, więc większość pamiętam, bo i trudno zapomnieć coś tak wspaniałego. Nie będę się rozpisywał, choć mógłbym pisać na temat Cienkiej czerwonej linii, całe eseje. Powiem tylko, że uwielbiam kino Malicka (nawet jego dwa ostatnie dzieła, które nie są już tak dobrze przyjmowane przez krytykę), a Linię uważam za absolutne arcydzieło. Dla mnie te filozoficzne komentarze narratora są wręcz jak dialog Twórcy z widzem i idealnie oddają liryczny nastrój filmu, który oczarowuje i porusza. To monumentalny wojenny epos, poetycka podróż do piekła i wgłąb własnej duszy. Po przekroczeniu cienkiej czerwonej linii nic już nie jest takie samo, jak wcześniej. Nie ma już powrotu...

ocenił(a) film na 8

Tu nie chodzi o licealną filozofię i patos( którego pomimo wielu głosów po prostu tam nie ma)
To inne spojrzenie na wojnę. W pierwszych scenach widzimy żołnierzy, którzy postanowili uciec od wojennej zawieruchy do dziewiczych plaż, kąpieli w oceanie i życia w zgodzie z naturą i mieszkańcami. W tym filmie nie ma typowe zezwierzęcenia człowieka( jak np. Plutonie), jest to pokazane w sposób delikatny, poetycki. Żołnierze po bitwie, chcą po prostu powrócić do wioski i jej mieszkańców, ale nie mogą, bo mieszkańcy wyczuwają w nich jedynie obcych, nie wroga czy nieprzyjaciela, ale kogoś obcego, kogoś kto przekroczył niewidzialną granicę, zza której nie ma powrotu. Resztę filozofii pomijam, bo oglądałem film dość dawno, co nie zmienia faktu,że myśl, którą zapisałem powyżej, jest tą, za którą cenię film
Najlepszym odzwierciedleniem emocji płynących z filmu, są te sceny i ta muzyka:
http://www.youtube.com/watch?v=LCmlOhsIwBk