Ten film pobił chyba rekord w przedłużaniu go. Przez pierwsze 45 minut można zasnąć, później
zaczyna się właściwa akcja, która też jest niemiłosiernie przedłużana przez niesamowicie rozwlekłe
sceny o niczym.
Ogólnie film o tragedii wojny ale jakby tak wyciąć z niego dwie godziny to nic nie straci :D
Ostatnie 30 minut niestety takze zupelnie niepotrzebne i gdyby nie poczatek i koniec film moglbym uznac za bardzo dobry. A w tym przypadku dostaje ode mnie 6/10. Zmarnowany potencjal.
To co nazwaliście "niepotrzebnym przedłużaniem filmu" nadaje sens tej ekranizacji. Wątpię czy wy w ogóle zrozumieliście meritum tego dzieła, aczkolwiek niestety dzieła przez "małe d". Malick nakręcił dużo więcej materiału niż zostało to zmontowane. Inna wersja spokojnie mogłaby trwać nawet 6 godzin. Wracając do mojej myśli przewodniej, Terrence Malick ukazał potęgę natury. To ona dominuje nad człowiekiem. Ludzie walczą i umierają, słuch o nich zaginie, lecz "przyroda" będzie trwać dalej.
Zastanawiam się, czy na prawdę jest tak trudno na to wpaść?
I co z tego??
Problem w tym ze jak juz dojdzie do wojny to trzeba sie zabijać!
II WŚ to była konieczność, ale powstają nowe konieczności.
Film dobry, momentami przydługi, no i trzyma w napięciu. Hej!
Jaka to konieczność? To była przede wszystkim tylko polityka. Każdy wybiera to co (według niego) jest dla niego samego i dla danej społeczności najlepsze. Nawet kosztem innych. Zawsze jest inne wyjście ale nie wszyscy chcą z takowego skorzystać, chociażby z powodu własnych ambicji.
"sceny o niczym" to właśnie one są esencją tego filmu ...to nie film wojenny typu kula za kula bomba za bombą ....szkoda mi w ogóle pisać bo po poście widzę że pisze do fana wybuchów i świstających kul ...a trochę zadumy i przemyśleń to mózg już nie łapie
No właśnie, o niczym i... o wszystkim. Według mnie ten film powinien mieć co najmniej 0,5 punktów więcej, a najlepiej cały punkt wyżej. To co mi się bardzo podobało to skupienie się na emocjach i odczuciach żołnierzy. Nie jest to jednak zrobione w sposób przesadzony. Nie jest też przesiąknięty politycznymi przekonaniami reżysera, które mogłyby skrzywić przedstawiony obraz (tak jest np. w świetnym Plutonie). Ma tutaj na pewno duże znaczenie spora odległość czasowa.
Film pokazuje emocje od żołnierz wysokiego rangą (podpułkownika) po zwykłego szeregowego. Widać ogromną różnicę, wręcz zderzenie różnych rzeczywistości. Prosty żołnierz myśli o przeżyciu i powrocie do domu, podczas gdy wysoką rangą oficer patrzy na wszystko przez pryzmat kariery i sukcesów. Z trudem dociera do niego fakt, że żołnierze są ludźmi. Co ciekawe, przynajmniej według mnie, w filmie ciężko wyczuć granicę, kiedy to się dzieje.
Dużo można byłoby pisać o tym filmie. Myślę, ze każdy wrażliwy człowiek dostrzeże sam mnóstwo rzeczy i dokona własnej interpretacji.
Aż chciałoby się zobaczyć pełną, 6h wizję reżysera. Mogłoby to być ciekawe doświadczenie.
Ode mnie film otrzymał solidne 9/10.
jak dla mnie to "Cienka czerwona linia" jest filmem nr 1 ...potem długo nic i pozostałe moje perełki ....to jest dzieło jedyne w swym rodzaju ...narracja powala ...sceny z naturą ...np dla mnie jedna z lepszych scen gdy idą ścieżką z karabinami napięci wszędzie wypatrując wroga a z naprzeciwka idzie buszmen ...mija ich jak by ich nie widział beztrosko ...starcie dwóch zupełnie innych światów jakże perfekcyjnie pokazane w jednej krótkiej scenie ...film jest pełen takich scen które zostają w głowie (przynajmniej mi ) na zawsze już ...widziałem go wiele razy i za każdym razem były to wspaniale spędzone trzy godziny ze wspaniałymi refleksjami ....tylko nigdy nie oglądać tego filmu w tv ...obkrojony i narracja bardzo uproszczona,jak dla małych dzieci albo niedorozwiniętych co kaleczy film niesamowicie ...zresztą mnóstwo filmów juz widziałem w tv które są bardzo dobre a nasza "kochana" telewizja robi z nich na wpół banały okrajaniem scen i wlasnie upraszczaniem tłumaczeń czy narracji