Wiem, że ten film miał pokazać uczucia żołnierzy i zrobił to dobrze. Często jednak ci żołnierze myślą jak poeci, studenci teologii, albo nawet św. Franciszek z Asyżu... ,,jesteśmy jak rozżarzone węgielki" i wiele podobnych innych przesłodzonych porównań których nie spamiętałem. Film mi się podobał choć momentami był dla mne zbyt roztkliwiony jak na film o wojnie, która jest piekłem. Myśle że Malick trochę przecenił wrażliwość zwykłego żołnierza. (na wojnie nie było samych artystów ani duchownych) Kreacje Brodiego i Penna wcale nie rewalacyjne i to nie z ich winy. Taki mieli scenariusz, tak widocznie chciał reżyser. Tych aktorów stać na więcej. Błyszczą tylko Caviezel i Nolte.
:o Dla mnie Penn zagrał niesamowicie i właśnie przed ten film Go cienię.
Moim zdaniem te 'słodkie monologi' nadały temu filmowi charakteru i nie wyobrażam sobie żeby ich nie było.
Moim zdaniem Penn miał dużo więcej pola do popisu w wielu innych filmach. ,,Sokół i Koka", ,,Ofiary wojny" , ,,Dead man walking" ,,W swoim kręgu", ,,Słodki Drań" i ,,Rzeka tajemnic" w pełni pokazują jego możliwości. W tym filmie nie musiał wkładać w role swojej gigantycznej ekspresji, która czyni go tak wyróżniającym się aktorem. A co do monologów , może za bardzo się czepiam... Na pewno dodają filmowi charakteru i oddają nastroje żołnierzy...tylko czy nie są zbyt liryczne...Dla mnie to trochę tak jakbym przesłodził deser...żeby był jeszcze lepszy a w efekcie trochę mdli...Choć to tylko moja opinia i twoją w pełni szanuję ;)