Zawsze mnie fascynowały skrajności u ludzi. Np. takie jak w przypadku ocen tego filmu. 1/10, albo 10/10. Fascynuje mnie jak bardzo ludzie nie są w stanie pokonać swoich przekonań, uprzedzeń, braku zrozumienia lub... nie wiem, hiperentuzjamu?
Gaspar Noe jest mistrzem w wydobywaniu takich skrajności wśród ludzi. 1/10? serio? naprawdę drogi kinomaniaku? nie jesteś w stanie docenić absolutnego (dosłownie) mistrzostwa choćby w montażu, choreografii czy ujęć? 10/10? serio? w filmie który właściwie nie ma fabuły? nie ma przesłania, puenty?
Czekałem z niecierpliwością na ten film, bo po obejrzeniu Enter the Void bardzo cenię tego reżysera. To był piękny, choć trudny film. Tutaj dostajemy klasycznego Noe, z fascynującymi super-długimi ujęciami (wow!) i psychodelicznym klimatem ale niestety be konkretnego przekazu (za wyjątkiem tego że narkotyki są "be"). Nawet w Irreversible czy Love jest jakieś przesłanie (w stylu "życie jest do dupy", ale jednak). Jak dla mnie +-7/10 - film zasługuje na uwagę ale do mistrzostwa mu brakuje.
Myślę, że to jest największy problem współczesnego widza - samo jego zamknięcie. Ludzie nie wiedzą, na co idą do kina, co włączają w domu. Nie lubię tak mówić, ale tutaj, serio, jeśli ktoś ma pojęcie o kinie, ale naprawdę mu się już ten Climax nie podoba - to nadal nie jest film na niżej niż chociaż to 5/10. Nie za te zdjęcia, montaż, sam kunszt Debiego czy Noego, za zwartą formę. Mogę tak sobie wymieniać dalej, ale to jest taki typowy przedstawiciel kina-przeżycia (do którego zaliczyłbym inne filmy, do których Debie robił zdjęcia, jak chociażby Spring Breakers), który ma wzbudzać te emocje, a nie posiadać złożoną fabułę. I dlatego smutne są te skrajności, o których piszesz, a niestety, nic na nie nie poradzimy.