PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1236}

Co gryzie Gilberta Grape'a

What's Eating Gilbert Grape
1993
7,8 306 tys. ocen
7,8 10 1 306207
7,7 52 krytyków
Co gryzie Gilberta Grape'a
powrót do forum filmu Co gryzie Gilberta Grape'a

Witam mam do was pytanie ...niedawno przeczytałam książke "Co gryzie Gilberta Grape'a "jednak zdecydowanie wolę te sylwetki bohaterów zarysowane przez reżysera , podoba mi się też zupelnie inne przedstawienie Becky A co wy sądzicie czy książka czy film waszym zdaniem lepiej trafia do odbiorcy

ocenił(a) film na 9
ete19

ja najprew ogladalam film a pozniej czytalalm ksiazke
Wole ksiazke
Choc kocham ten film

ajra

heh,wlasnie to jest problem reżysera (tzn. "problem",zalezy..jesli reż. chce miec "swoja wizje" danej historii to ok,ale jesli chce naprawde extra zekranizowac świetna książke to wg mnie jest to mega trudne i jeszcze chyba nie widzialam takiego filmu,ktory bylby lepszy od ksiazki ,która np. przeczytalam) ...ale to jest moje prywatne zdanie...


(skopiuje to co napisalam u kogos powyzej w temacie,bo byl podobny:P

ja kocham i książkę, i film.najpierw oglądnelam film i baardzo spodobala mi sie kreacja Gilberta stworzona przez Johnny'ego... i jak tylko uslyszalam o ksiazke od razu zamowilam z neta.

uwielbiam ja:)KOCHAM:) rozni sie nieco od filmu,praktycznie kazda postac jest "bogatsza" w ksiązce,w sensie "głębiej" opisana..takie mam wrazenie.jest więcej Elen (jej rozterek,rozkmin,kłótni z Gilbertem,jest wspomniana jej milosc do Jezusa,to,ze ma na nia [Elen]ochote Boby) itp....

jest po prostu troszke bogatsza od filmu,takie mam zdanie.ale zarówno ksiazka jak i film jest swietny.Postac Gilberta jest rowniez głebsza (analiza jego psychiki,stosunku do rodziny,co z czego wynika,mozna sie dowiedziec dlaczego ma do kogoś taki stosunek,albo inny,troche przeszlosci.. itp)

ponadto w książce pojawia sie Janice- starsza siostra Gilberta (w filmie chyba tylko wspominaja o starszym bracie)jest sporo "spraw" poruszanych w ksiazce,ktorych nie ma w filmie...

jest MNOSTWO rozbrajającyh tekstow,ktore oczywiscie sobie zapisalam i jak tylko mam zły nastroj -czytam je sobie dla poprawienia humoru.

uwielbiam Gilberta (zarowno książkowego jak i filmowego),za jego stosunek do swiata,postrzeganie swojej wlasnej rodziny; urok,duszę,wyjątkową -"pogmatwaną" osobowość,styl bycia i wiele innych.

znowu: w ksiazce niestety nie slychac tych genialnych "chichów" Arnie'go (Di Caprio),nie ma zabawy w "where's Arnie?!", nie ma "zapałka w baku bum bum" [gdy Gilbert mówi przez megafon,aby sciagnac na dol Arnie'go z wieży ciśnień] itp.

ogoglem- niektorych genialnych rzeczy i rozwinetych wątków,ktore byly w ksiazce- nie bylo w filmie,a niektorych zabiegów reżyserskich,a o niektorych śmiesznych sytuacjach nie mogliśmy przeczytac w ksiazce.

ALE ,jesli JUZ BY MNIE KTOS ZMUSIL do skonfrontowania ksiazki z filmem to dalabym 6 ksiązke ,a 5 filmowi.

ocenił(a) film na 10
madzia06

Dzięki za fajny wpis:)Ja książkę przeczytałam później dlatego nie mogę jej pokochać bardziej niż filmu , który z osobistych powodów jest mi bardzo bliski W każdym razie nie napisałam tego wcześniej ale , książka stanowi dla mnie swoistego rodzaju uzupełnienie całości i na odwrót .Kluczem dla mnie jest autor książki jako autor scenariusza. Z mojego punktu widzenia to jest duży plus dla filmu bo autor dla mnie ma 100%prawo do zmiany własnego dzieła i to duża odwaga...Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
ete19

Ja niedawno obejrzalam film, ktory mnie po prostu urzekl, a dzisiaj zlatalam cale miasto w poszukiwaniu ksiazki :D Byla w ostatniej ksiegarni, do ktorej mialam juz nawet nie wchodzic. Jak przeczytam, to chetnie sie tu wypowiem :) Pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 10
Astartte

O fajnie , że się udało . Ja swoją kupiłam przez internet Miłego czytania
Ps:Zapraszam na mój temacik na blogu mile widzian każda wypowiedz Pozdrawiam:)

ocenił(a) film na 8
ete19

Wlasnie skonczylam czytac... I nie za bardzo wiem od czego zaczac.
Ksiazka byla dobra, ale jednak stanowczo wole film.
Po pierwsze, postac Gilberta. Jego drobne ironie i krytyczne mysli, po jakims czasie zaczely mnie przytlaczac. Nawet pod koniec ksiazki, autor ani troche od tego nie odszedl. Z trudem doszukiwalam sie jakichs oznak milosci i tego, ze rodzina jest dla niego nie tylko ciezarem, ale i "ogromna wartoscia". Znalazlam jedynie kilka slow uznania dla Amy i troske o Arniego. Nie bylo pokazane to, ze Gilbert dla siebie pragnie jedynie "bycia dobrym czlowiekiem". Chcial wyjechac z Betty i zostawic cala rodzine, a w filmie podziwialam jego przywiazanie i opiekunczosc i to, ze nawet gdyby od tego zalezalo jego zycie nie opuscilby najblizszych. W filmie bylo mi go zal, ze w gruncie rzeczy czuje odraze do siebie samego ,ze jest najzwyczajniejsza dziwka jakiejs starej mezatki. W ksiazce wahal sie, raz tego chcial raz nie, ale nie wiem na jakiej podstawie. Raz wolal ja, a raz Becky. W filmie Gilbert niemal sam utrzymywal cala rodzine i byl to dla niego ogromny ciezar, w ksiazce jego pesja byla jednym z wielu srodkow utrzymania rodziny, a glowna robote w domu odwalala Amy. Postac Gilberta w ksiazce jakos nie przypadla mi go gustu...
Po drugie Becky zachowywala sie zupelnie jak Gilbert. Raz go calowala, a za raz mowila "odpierdol sie". Jej postac byla ciekawa i tajemnicza, ale jaos nie pasowalo mi to ze miala 15 lat. Relacja pomiedzy Gilbertem i nia byla plytka i prawie do samego konca opierala sie wylacznie na urywanych dialogach i klutniach. Gilbert tylko o niej marzyl i mial erekcje za erekcja co rowniez mnie znuzylo xP W filmie ta dziewczyna na prawde zmienila jego podejscie do swiata i odmienila jego zycie, a w ksiazce nie bylo tego widac.
Zabraklo mi tez duzo dialogow i scen ktore w filmie sprawialy, ze postacie stawaly sie glebsze, a relacje miedzy nimi silniejsze. np ogladanie zachodzu slonca Gilberta i Becky, tego jak byli razem z Arniem nad rzeka, tego jak Gilbert opowiada jej o ojcu, a ona mowi ze "zna takiego faceta", tego jak Gilbert mowi, ze chce "zeby mama poszla na areobik, zeby Arnie dostal nowy rozum, zeby Ellen dorosla" a dla siebie chce tylko tego, by byc dobrym czlowiekiem. W ksiazce do konca czekalam na dialog miedzy Gilbertem, a jego mama, dialog ktory sprawilby, ze lzy pociekna mi po policzkach. Nie doczekalam sie. Bonnie Grape umarla, a Gilbert nie mial okazji powiedziec, ze ja kocha. Moze dlatego, ze nie czul tej milosci. Poczul ja dopiero po jej smierci... Becky nie poznala mamy Gilberta, co wedlug mnie na filmie bylo istotne, a w ksiazce mi tego zabraklo. Piekna kwestia "Jestes moim rycerzem w migoczacej zbroi" zostala urzyta w calkowicie innym kontekscie, przez co stracila caly urok...
Zdecydowanie wole film. Byl magiczny i poruszajacy. Plakalam na nim jak dziecko. Mimo wszystko nie zaluje, ze przeczytalam ksiazke. Byla dobra.

ocenił(a) film na 10
Astartte

Z uwagą przeczytałam to co napisałaś i przyznam, że zgadzam się z Tobą....
Dla mnie dla mnie książkowy Gilbert nie jest magiczny tak jak to mówił filmowy Arnie tylko pełen sprzeczności i niekiedy bardzo płytkiego myślenia .Nie jest aż tak opiekuńczy dla Arniego jak to pokazane w filmie. A to ta braterska wielka miłość urzekła mnie najbardziej Gilbert często (za często w jego stwierdzeniach pojawia się słowo Głupek). Ale tak jak już pisałam wcześniej oba się dopełniają w jakiś sposób...Najbardziej zastanawia mnie jednak to czemu autor książki pisząc scenariusz tak zmienił bohaterów...?

ocenił(a) film na 10
ete19

przepraszam za nie składne pisanie ale jestem spiaca...

ocenił(a) film na 8
ete19

"bardzo plytkiego myslenia" zgadzam sie :/ Becky mogla mu powtarzac sto razy, ze liczy sie wnetrze, a do niego to wcale nie docieralo.
Gdy po obejrzeniu filmu "Zielona Mila" czytalam ksiazke Kinga (rewelacyjny pisaz kocham jego ksiazki) bylam zachwycona przez duze Z. Czytajac wyobrazalam sobie aktorow grajacych w filmie, wszystkie watki byly rozszerzone, postacie bogate, wyraznie nakreslone charaktery, ich zacjowania tak realistyczne, a zakonczenie sprawilo, ze jeszcze przez kilka dni nie moglam zapomniec o tym, co przeczytalam. Tak sie uplakalam wieczorem nad losem bochaterow (pierwszy raz w zyciu plakalam czytajac ksiazke!- i chyba ostatni... Wczesniej nawet film nie byl w stanie wycisnac ze mnie lez, ani ten ani zaden inny), ze na drugi dzien znajomi mi mowili, ze mam zapite oczy :D "Nie zapite tylko zaplakane!" i nagle wyszlo na jaw, ze polowa moich kolezanek nie czytala ksiazki, ale plakala na filmie :).
Gdy czytalam "Co gryzie Gilberta Grape'a" tez w wyobrazni chcialam zobaczyc Johnnego Deppa jednak z czasem jego obraz sie rozmywal, coraz bardziej i bardziej... i potem widzialam juz zupelnie inna, obca osobe... To nie byl Gilbert.
Nie mam pojecia dlaczego autor tak diametralnie zmienil postacia, ale z pewnoscia wyszlo to filmowi na dobre :)