Nie wiem jak ten film może się nie podobać, tak samo jak nie rozumiem, jak można nazwać go nudnym. Sielskość, a wręcz przeciętność, przeplata się tutaj z wielkimi emocjami, konfliktami, które nie muszą być wcale na skalę światową, aby mieć znaczenie. Dla mnie to przede wszystkim opowieść o samotności osoby postawionej w przypadkowym miejscu, w przypadkowym czasie, zupełnie nie pasującej, ale przystosowującej się do otoczenia, tak po prostu. Dla siebie i dla innych.
Oczywiście nic by się nie udało, gdyby nie Leonardo di Caprio. Wielkie brawa.