cudowne kreacje aktorskie młody DiCaprio i Depp pokazali ja się gra; prześmieszny komediodramat; przykuwa do ekranu i oczarowuje widza; jest to film do którego można wracać dziesiątki razy; taki humor do mnie jak najbardziej trafia;
Zgadzam się w pełni. Moim zdaniem najlepsza rola DiCaprio, którego poza tym filmem nie trawię. Depp też rewelacyjny. Po prostu trzeba obejrzeć!
Wielki, mądry film. Mogę go oglądać bezprzerwy. Stał się moim ,,osobistym" filmem, znaczy dla mnie bardzo dużo. Co do DiCaprio, nie uprzedzajcie się do niego. To naprawdę dobry aktor, którego skrzywdziło zamieszanie wokół jego osoby po "Titanicu".
Zgadzam się z Tobą całkowicie. DiCaprio jest bardzo dobrym aktorem, w tym filmie to udawadnia (w końcu był na początku swojej kariery filmowej). Zaszkodził mu właśnie "Titanic" i miliony 12-latek w różowych bluzeczkach, wzdychających na samą myśl o nim. Tfu, aż się cukier na zębach osadza.
A "Co gryzie Gilberta Grape'a" to film bardzo poruszający, skłaniający do refleksji, oraz przedstawiąjący wartości, które naprawdę powinny być ważne w życiu. Poza tym lekcja aktorstwa w wykonaniu Deepa i DiCaprio. Gorąco polecam każdemu. Pozdro!
a jakie niby ten film przedstawia "wartości jakimi należy się kierować w życiu"? Może taka że jak Ci ktoś zawadza w zaczęciu nowego szczęśliwszego życia poczekaj do jego śmierci? Ja tak to widzę.
Uwaga spoiler! Jeśli nie oglądałeś/aś filmu - nie czytaj!
Chyba źle odczytałaś ten film.
,,Co Gryzie Gilberta Grape'a" mówi o chłopaku, który poświęca wszystko dla innych. Nie ma już Gilberta - jest człowiek, który pomaga rodzinie jak może, zastępczy ojciec, opiekun. Gilbert powoli traci siebie, nikt tak naprawdę go nie zna, jest samotny. Jego poświęcenie wynika z czystej miłości, jednak ta powoli zamienia się w nienawiść do siebie, kórą Gilbert przelewa na innych, czuje się uwięziony fizycznie i psychicznie. "jak Ci ktoś zawadza w zaczęciu nowego szczęśliwszego życia poczekaj do jego śmierci" - Gilbert wcale nie czekał na śmierć swojej matki. Kochał ją rozpaczliwie, co udowadnia scena, w której podpala dom, ponieważ nie chce aby stała się ona pośmiewiskiem i lokalną ciekawostką o której ze śmiechem będzie się opowiadać wieczorami przy kawie. Idąc za twoim tokiem rozumowania powinnien w takim razie poczekać aż umrze mu brat. Gilbert nie stał się szczęśliwszy bo umarła mu matka, spalił dom, musiał pożegnać się z siostrami i zabrać ze sobą chorego brata, stał się szczęśliwszy, bo znalazł siebie. Zrozumiał, że miłość nie polega na uśmiercaniu siebie w ofiarze dla innych, to współistnienie, że każdy może wymagać odrobiny szczęścia od życia.
Obejrzyj ten film jeszcze raz, może spojrzysz na niego inaczej, pozdrawiam :))
Uwaga spoiler! Jeśli nie oglądałeś/aś filmu - nie czytaj!
Chyba źle odczytałaś ten film.
,,Co Gryzie Gilberta Grape'a" mówi o chłopaku, który poświęca wszystko dla innych. Nie ma już Gilberta - jest człowiek, który pomaga rodzinie jak może, zastępczy ojciec, opiekun. Gilbert powoli traci siebie, nikt tak naprawdę go nie zna, jest samotny. Jego poświęcenie wynika z czystej miłości, jednak ta powoli zamienia się w nienawiść do siebie, kórą Gilbert przelewa na innych, czuje się uwięziony fizycznie i psychicznie. "jak Ci ktoś zawadza w zaczęciu nowego szczęśliwszego życia poczekaj do jego śmierci" - Gilbert wcale nie czekał na śmierć swojej matki. Kochał ją rozpaczliwie, co udowadnia scena, w której podpala dom, ponieważ nie chce aby stała się ona pośmiewiskiem i lokalną ciekawostką o której ze śmiechem będzie się opowiadać wieczorami przy kawie. Idąc za twoim tokiem rozumowania powinnien w takim razie poczekać aż umrze mu brat. Gilbert nie stał się szczęśliwszy bo umarła mu matka, spalił dom, musiał pożegnać się z siostrami i zabrać ze sobą chorego brata, stał się szczęśliwszy, bo znalazł siebie. Zrozumiał, że miłość nie polega na uśmiercaniu siebie w ofiarze dla innych, to współistnienie, że każdy może wymagać odrobiny szczęścia od życia.
Obejrzyj ten film jeszcze raz, może spojrzysz na niego inaczej, pozdrawiam :))
Te twoje wszystkie wypociny nie zmieniają faktu że Gilbert zaczął nowe życie kiedy umarła matka... na filmie (niewiem jak w ksiązce) ona była przeszkodą w jego życiu. To jest fakt.
Właśnie chodziło mi o to, że to nie ona była przeszkodą w życiu Gilberta, tylko to jak Gilbert postrzegał swoje życie i swoje miejsce w nim. Owszem Gilbert zaczął nowe życie po jej śmierci, ale nie dlatego, że pozbył się ciężaru, tylko dlatego, że coś zrozumiał.
Gilbert postrzegał swoje życie dokładnie tak jakim ono było - bez nadziei na poprawę. Znalazł nadzieje po śmierci matki - która upieram się że była dla niego ciężarem. Co Twoim zdaniem zrozumiał Gilbert? Bo ja myślę że gdyby matka nadal żyła nic by sie nie zmieniło i zyłby tak dalej.
A propos wypowiedzi na temat tego, co - w domyśle - miał zrozumieć/zrozumiał/odczuł/nie odczuł/nie zrozumiał Gilbert i czy ktoś był/nie był/ nie zdążył być dla niego ciężarem...
nie sądzicie, że lepiej pomyśleć o tym jak WY odczuliście i zrozumieliście sobie ten film i tę historię?
ja myślę, że wszystkie opowieści stają się naszymi opowieściami i w tym ich moc.
a dla mnie to jest film o dorastaniu. a skoro łza mi się kręci w oku za każdym razem, jak go oglądam, to pewnie znaczy, że żal mi dorastać...
Gilbert postrzegał swoje życie dokładnie tak jakim ono było - bez nadziei na poprawę. Znalazł nadzieje po śmierci matki - która upieram się że była dla niego ciężarem. Co Twoim zdaniem zrozumiał Gilbert? Bo ja myślę że gdyby matka nadal żyła nic by sie nie zmieniło i zyłby tak dalej.
O tym co według mnie zrozumiał Gilbert pisałam już wyżej. Uważasz, że to śmierć matki była dla niego wyzwoleniem: ,,umarła - no, to po kłopocie". Ja odebrałam to inaczej, mam inne spojrzenie na ten film. Pozdrawiam.
Spoko spoko ale z tym się nie zgadzam "...pokazali ja się gra..." Co oni takiego pokazali, jak to ich początki kariery aktorskiej ? W kolejnych filmach dopiero pokazali jak się naprawdę gra.