Najlepsza była rola tego czarnoskórego hitmana Malcolma. Gość do ostatniej chwili zachowuje się jak profesjonalny zabójca lub nieustraszony bodyguard, po czym zamiast się zakraść pod dom w którym przetrzymywana jest ofiara (której to przecież chce pomóc i uratować) zaczyna z kilkudziesięciu jak nie kilkuset metrów ze zwykłego pistoletu strzelać w chałupę, w której to znajduje się płatny i zawodowy morderca, po czym gdy opróżnia cały magazynek zaczyna uciekać i ginie. Wierzcie lub nie, ale naprawdę rożne filmy oglądam od 35 lat, ale tak absurdalnej sceny jeszcze chyba w życiu nie widziałem :D