„Colic” jest jednym z tych filmów, które im dłużej się ogląda tym coraz bardziej chce się je wyłączyć. Niestety nie dlatego, że jest tak straszny, że boimy się każdej następnej sceny ale coraz głupszy i co najgorsze - śmieszny.
Zaczyna się w miarę dobrze. Młodemu małżeństwu rodzi się synek. Niestety po przeprowadzce do babci zaczyna miewać częste bolesne kolki z których powodu ciągle płacze. Oczywiście nikt nie wie czym są one spowodowane. Brzmi ciekawie? Też tak myślałem, ale bardzo się rozczarowałem…
„Colic” jest mało straszny, a jeśli już próbuje nam podnieść ciśnienie, to robi to na typowo amerykańskie, znane już nam sposoby - głośniejsza muzyka, pojawiające się zza drzwi postaci itd. itp. Jest co prawdę kilka ciekawych scen, ale na nieszczęście tylko na początku, bo im bliżej do finału, tym historia robi się coraz bardziej idiotyczna i bezsensowna.
Kolejny minus to zbyt wiele dłużyzn, niepotrzebnych scen, które zupełnie nie trzymają w napięciu ani nie budują klimatu. Brakuje w „Colic” wyraźnego zakończenia - ostatnie pół godziny jest okropnie wydłużonym efekciarskim finałem, momentami zapożyczającym pomysły z „Oszukać Przeznaczenie”, a ostatnia scena nadaje się idealnie - o zgrozo! - do kolejnej części „Scary Movie”. Koszmar
3/10