Film niesamowicie prosty, przewidywalny i ze znanymi motywami.
I oczywiście śmieszny!
Wielki jak dąb Szwarceneger, tutaj jako mega-ultra-turbo żołnierz i tatuś małej córeczki. Żeby pasowało klimatem do filmu, to tatuś nie kupuje swojej malutkiej lalki. O nie. On ją uczy dawać w morde.
W ogrzodzie - składzik. W składziku tajemnicze drzwi na hasło. Za nimi arsenał większy niż dysponuje posterunek policji.
Nasz główny bohater jest (jak zwykle zresztą w filmach tego typu) super-człowiekiem. Nie straszne mu skoki ze strartującego samolotu na bagno. Nawet jak skoczy z dwumetrowego budynku na goły beton, na nogi (bez przewrotki) już jest gotowy dawać w mordę.
W końcu czas na rozpierduchę. Uzbrojony w CKM, Szwarceneger zmienia się w graną wcześniej postać - Terminatora. Gdy wybiega z jakiegoś budynku a obok niego jest wieża, to pomija się fakt, że strażnik na wieży z karabinem trafiłby go prosto w łeb. O nie! To jest COMMANDO i strażnik jedynie zmarnował kule, a Szwarc się zadumał, przekręcił, zastrzelił. To może więcej przeciwników, na przykład 7dmiu? Nie ma sprawy - i tak żaden z nich nie trafi. A nasz Terminator to i owszem.
daję całości 5. Mimo wszystko film ma kilka fajnych, swoich motywów no i jest rozpierducha, a czasami ma się takie dni, że chce się film obejrzeć tylko dla rozpierduchy -a tu jest niezła.