Ot sentyment "- Conan Barbarzyńca" z Arnoldem to jeden z lepszych filmów fantasy, które miałem okazje obejrzeć. Niestety nowa wersja to rozczarowanie. Niby krew leje się strumieniami, ale tak naprawdę dostajemy przygotówkę w stylu "Księcia Piasków" czy "Starcia tytanów". Miła landrynka dla oczu, ale nic ponadto.
PLUSY
- Momoa - jak go wybrali to myślałem, ze szykuje sie żenada, a tymczasem gra naprawdę nieźle, chociaż i tak kreacja Arnolda bardziej przypadła mi do gustu
- Marique bo próbowała grać, a nie tylko być na ekranie
- dużo krwi
- prawie sama akcja
- ładne krajobrazy
MINUSY
- scenariusz będący początkowo bezczelną podróbą oryginału (najazd na wioskę zorganizowany przez wredna sektę z charakterystycznym znakiem), a potem zlepkiem większych i mniejszych potyczek
- wizerunek Conana - obrońca uciśnionych i wybawca uciśnionych, zabrakło w nim barbarzyństwa i ani razu nie wspomniano Croma
- brak wyrazistych postaci drugoplanowych: Tamara jest nijaka i nic nie wprowadza do fabuły, ciut lepiej sprawują się kumple Conana (pirat i złodziej), ale i oni za dużo nie maja do pogrania, z kolei główny zły jest bezpłciowy i nie wywołuje żadnych emocji u widza
- efekt 3D - po raz kolejny zaczynający się i kończący na napisach początkowych
- tak sobie muzyczka pozbawiona przewodniej nuty - w porównaniu z oryginałem cieniutko
- zero humoru (no może był jeden gag z kluczem w brzuchu)
- brakowało mi scen, które zapadają w pamięć - takie jak ćwiczenia Arniego na wzgórzu czy gaszenie pochodni. Rozmowy z ojcem (przeciętny Perlman) na poziomie domowej filozofii, ostatnia walka z głównym złym słabiutka.
Czyli już wszystko wiadomo skoro porównujesz te filmy do Starca czy Księcia już wiem, że do kina nie wybiorę się na pewno, szkoda pieniędzy. Jednym słowem znów odgrzewany kotlecik polany sosem w 3 D.
Na pewno jest od nich bardziej krwawy, ale wyczuwa sie podobieństwo w klimacie czy nawet sposobie filmowania.