Biega,skacze,prawie fruwa,nic go nie zatrzyma,facet chyba na jakimś speedzie albo koksie,nic się go nie ima,nawet za przeproszeniem gówno. Właściwie ma się wrażenie jakby postać wycięta z jakieś gry(np:Prince of Persja),daleko mu do Cymeryjczyka,którego grał Arnold,gdzie ta dostojność,kamienna twarz,powaga,facet miał charyzmę,nic nie musiał robić a efekt był znakomity.Po prostu wolę taki minimalizm,to samo tyczy się scen akcji.Tu dostajemy wręcz natłok,jest to tak meczące,że gdy jest jakaś mała przerwa w postaci dialogów(tak,tak o dziwo są takie)ja odpoczywałem jak po jakimś wyczerpującym maratonie...O w mordę dawno mnie tak nie zmęczył zaden film.Oczywiście małolaci bedą zachwyceni,dużo się dzieje,reszta sie juz nie liczy.
Nispel(reżyser)potwierdził po raz kolejny,po słabym Tropicielu powstał następny "twór"bardzo podobny do poprzedniego,czyli sztampowy,mało oryginalny za to brutalny a to trochę mimo wszystko za mało by chwalić ten obraz.Ba mam wrażenie,że oglądałem twór na miarę filmów Baya,czyli zamiast nawalających się bez przerwy robotów,mieliśmy wojowników...
Po takim filmie znowu mam wrażenie że kino ewoluuje w złym kierunku,czyli za bardzo zbliża się do świata gier,młode pokolenie przyklaśnie,te starsze może być trochę rozczarowane,to tyle z mojej strony.