Już na długo przed premierą filmu Nispela powody do obaw były spore. Mówiłem sobie, że nie ma sensu narzekać przed czasem i może nie będzie tak źle. Może twórca remake'u "Teksańskiej" nie był takim złym wyborem? Może ten cały Momoa nie jest aż tak beznadziejnym kandydatem jak wygląda na pierwszy rzut oka? Niestety, wszelkie wątpliwości okazały się uzasadnione: Conan A.D. 2011 to tania podróbka, pokraczna kopia tego, czym pierwotnie był wojownik z kart opowiadań (i powieści) Howarda. Nieznośny hollywoodzki wybryk, w którym skrajny infantylizm łączy się z efektownie podaną przemocą w formie ozdobnika. Brutalnych momentów teoretycznie tu nie brakuje, ale są one całkowicie pozbawione dramatyzmu. Moim zdaniem decydenci z wytwórni spokojnie mogli rzecz przykroić do potrzeb kategorii PG-13, bo fabularnie ten gniot bliższy jest takiej choćby "Księdze dżungli", niż książkowemu pierwowzorowi czy świetnej robocie, którą odwalił przed 30 laty John Millius, ekranizując prozę Howarda. Rozwlekła, nudna baja dla nastolatków, w której nie uświadczy się napięcia, sensu czy logiki. Wspomniany Momoa to metroseksualne drewno, goguś, który najbardziej zabawnie wypada wtedy, gdy stara się być groźny. To ma być następca Arniego? Wolne żarty. Nawet biorąc pod uwagę skromny warsztat, jakim dysponuje Schwarzenegger, każda zdrowa na umyśle osoba przyzna, że ta ciapa z solarium może mu co najwyżej zapinać sandały. Momoa aktorsko najbliżej stoi Kevina Sorbo, który swego czasu również zagrał w filmie na podstawie twórczości autora "Conana". Dziełko Nispela swym poziomem przywodzi właśnie na myśl żałosnego "Kulla". Gdyby nie to, że "Barbarzyńca" trafił do kin (i to jeszcze w 3D), byłbym przeświadczony, że oglądam jakąś telewizyjną produkcję, pilot serialu, dajmy na ten przykład. Ogromny zawód, karygodnie sponiewierany heros. Daję z czystym sumieniem 1 - za zmarnowaną okazję, za bezwstydne podpinanie się pod jedną z moich ulubionych postaci popkultury, za heroic fantasy bez heroizmu i bez fantazji.
Mam jedno ale Mamoa nie potrzebuje solarium on ma taką cerę w sposób całkiem naturalny w końcu to Hawajczyk...Co do Sorbo i tamtego Kulla wcale nie było na podstawie Howarda tylko jakiejś powieści która była zainspirowana przez Howarda(wiem jak to brzmi ale fabuła tamtego filmu każe to potwierdzić)..Zwłaszcza ze tamten Kull do literackiego pierwowzoru podchodził tak sobie ale i tak był zdecydowanie lepszy niż filmy o Conanie.Co do Conana z filmów o nim, udany jest tylko serial animowany no i jako tako pierwszy z Arnim reszta to dno dna i metr mułu,a co gorsza znikąd pomocy...W sumie z prób zekranizowania dzieci Howarda najlepiej wyszedł Solomon Kane choć i tak daleki do orginału .
nic dodać nic ująć!! kolejny szansa kolejny na tacy podany bohater i kolejna wtopa..zmienić tylko imię głównego bohatera, zmienić nazwy krain i miast, no i wymazać z czołówki nazwisko Howarda i mamy (ciągle słaby) filmik fantasy..tyle, że wtedy nie ściągnęło by się tłumów do kin..bo tak na prawdę tylko dlatego chyba użyto Howardowskiego herosa..bo scenariusz nawet nie udawał (tj w filmach z Arnim), że ma coś wspólnego z twórczością Howarda..