Taki słaby ? nie do wiary

Dla mnie tragedia

Niestety problem polega na tym, że kiedyś nie było tylu efektów specjalnych i innych ,,upiękniaczy'' więc filmy były dobre bo były dobre, a teraz wiele rzeczy można ,,poukrywać''...:-\ Oczywiście nie znaczy to że dziś nie ma dobrych filmów :-)

Racja leider

pacze na program tv, a tam conan barnażyńca, ok idę włączyć, a tam jakiś nastolatek niemal jak chuck noris rozprawuje się z jakimiś wojownikami .... ża-ło-sne. W tym momencie pozostalo mi juz wyłączyć TV

już mogli puścić normalnego konana, a nie taki shit, ni to konan ni cuck noris...

A ty nie powinieneś oglądać do 19.00 wieczorynki?. Rodzice wyszli z domu i nie przypilnowali smarkacza?.

Bez kitu. Czułem się jakbym oglądał dużo krwawszą i wysokobudżetową wersję seriali typu Hercules czy Xena: wojownicza księżniczka. Ale duch nie ten co kiedyś!

Mam tosamo odczucie.

Dokładnie

Owszem, jest jeden i jedyny, prawdziwy Conan. Nie jest nim ani ten tutaj, ani ten zagrany przez Arnolda. Prawdziwy Conan został opisany przez Roberta E. Howarda, znajduje się w opowiadaniach i powieściach.

Koniec i kropks

Tak, ale nikt go nie widział. Arnold go "zobrazował", słowo pisane "ciałem" się stało i było to ciało młodego Arnolda w jednym z jego najlepszych wcieleń!

O dziwo czytając wszystkie historie przetłumaczone na język polski potrafiłem sobie wyobrazić sam tego barbarzyńcę i uwierz mi, wcale nie przypominał Conana znanego wszystkim z filmów.

Wiesz, każdy ma jakieś tam swoje wyobrażenia

Swoje, nie swoje. Według opisów postaci w opowiadaniach i powieściach, żaden z tych filmów nie obrazuje Conana z Cymmerii.

Rysopis, a konkretny człowiek to zawsze będzie jakaś rozbieżność

Nie chodzi tylko o wygląd, a o zachowanie i charakter tej postaci.

I tu się zgodzę. Conana z Arnoldem oglądałem dawno temu. Początek lat 90-tych, więc wtedy podobało się wszystko, co amerykańskie. No i parę lat temu postanowiłem sobie odświeżyć. Wytrzymałem pierwsze kilka minut. Jakieś wstawki Conana na temat boga Croma, coś o jakimś honorze, zasadach czy jakoś tak... Już nie pamiętam, ale z bohaterem książek ma to tyle wspólnego, co ja z karierą wokalisty.

Pod tym względem to już ten ostatni Conan bardziej mi się podobał, bo było parę scen, gdzie główny bohater nie miał żadnych skrupułów, tylko wykazał się prawdziwym okrucieństwem. Ale pod względem fabularnym film jest kiepski. Tu się zgodzę. Chociaż sam Momoa bardziej mi pasował do tej roli niż Arnold.

Rozumiem, ale kiedy "słowo ciałem się staje" obraz się utrwala

Nie zawsze mój drogi, nie zawsze.

Tzn mnie się utrwalił

Momoa raczej pod względem zachowania też odbiegał od Conana - Osobiście jednak wybiera Arnolda.

Tak jest!!!