Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem twoją wypowiedź.
"Dlatego dla większości ludzi, którzy za Joy Division nie przepadają, nie znają lub po prostu są im obojętni. W tym filmie nie zobaczą nic, dosłownie NIC co by ich zachwyciło. Jednak dla kogoś kto kocha muzykę, kocha ten zespół... Jest to niezwykle wzruszająca, emocjonująca i piękna historia. "
No więc - nawet nie słyszałem wcześniej o tym zespole. Teraz jestem pod wrażeniem tej muzyki i przede wszystkim samego filmu. Jest po prostu świetny i daje do myślenia. Nie trzeba kochać tego zespołu czy samej muzyki, ażeby być pod wrażeniem tego filmu.
czapki z głów przed twórcami.
ppozdrawiam.

Oh, w takim razie przepraszam za tamto uogólnienie. I wielki szacunek dla Ciebie. Joy Division to wyśmienity, rewelacyjny i niesamowity zespół. Fajnie, że przez ten film przybywa im fanów. Bo starych na pewno nie ubywa. A jesli nawet to odchodzą jedynie głupcy ^^
Dzięki za docenienie mojego tekstu.

melduje sie nowy fan joy division.poznałem ich dzieki filmowi control

Ohoho! Jeszcze paru się zjawi i będę musieć samobójstwo popełnić przez te stereotypy na górze ;)
Ale dobrze, dobrze... Niech będzie nas dużo, jeszcze więcej i więcej! ;)

Polubiłam ich teraz, jednak najpierw poszłam na film.
Zapewne nie usłyszałabym o nim, gdybym nie dostała zaproszenia, ale liczy się że w końcu go widziałam.;)
Osoba Ian'a przedstawiona w bardzo doraźny sposób, jego choroba, tragedie.
I chciałam coś jeszcze napisać o jego samobójstwie do autorki tematu; tak czy inaczej skrzywdził ludzi, nie chcąc, ale jednak..

Sądzę, że krzywdziłby ich jeszcze bardziej żyjąc. Zniszczyłby życie 3 kobietom (żona, kochanka, córka) + zmarnowałby swoje. A tak dał im chociaż skrawek nadziei na normalne funkcjonnowanie. Jego prywatne tragedie niszczyłby zespół. Nie mówię, że dobrze zrobil. Absolutnie prosze tego tak nie odebrać! Ale juz nawet od strony takiej czysto... ekhm, aż się boje i brzydę to napisać: czy Joy Division byłoby tak znane i wielkie jak dziś?

ciezko powiedziec jak potoczylaby sie ich kariera. widomo ze mieli pojechac na koncerty do usa-choc trzeba przyznac ze niewiele zespołów z tamtych lat i z tamtego srodowiska jest znanych dzisiaj. ale przeciez joy division byli inni. a co do sprawy samobojstwa i niszczczenia zycia bliskim to mysle ze podobne spekulacje sa bez sensu-czy ktos cierpial przez iana czy nie. tak naprawde to nikt nawet jego zona czy tym bardziej annik nie wie jak to z nim było

tak, to jest jednak prawda, że zespoły z których ktoś przedwcześnie odszedł są znane i uznawane za wzory, za tych, co wyznaczyli nowe szklaki. taki sztandarowy przykład Kurt z Nirvany, albo chociażby Jim Morrison z The Doors.
mam nadzieję wyrzeźbić sobie większe zdanie na linii Debbi-Ian czytając jej książkę.Szczęśliwa jestem, bo dziś przypadkiem znalazłam ją w księgarni i musiałam kupić. ;)

Ale masz fajnie, u mnie nie ma tej książki... Moja wspaniała metropolia.
Masz rację, nie nasza rola sądzić, czy stało się dobrze czy źle.

powiem szczerze, że warto jest tej książki poszukać. Zawiera również zdjęcia Iana; jako małego chłopca, zdjęcie ze ślubu, z Natalie, zespołu oraz teksty piosenek i jego niedokończone szkice różnych rzeczy, zarówno po angielsku jak i przetłumaczone na polski.