Jest niewiele filmów i książek, których nie skończyłem. Cosmopolis skojarzył mi się z
Ulissesem Joyce'a, którego też nie dałem rady skończyć, chociaż zmęczyłem więcej, bo są
lepsze dialogi. Nie mogę powiedzieć, że Ulisses, to ch... powieść, bo dostrzegłem coś więcej,
poza tym, krytycy jednak coś tam wiedzą ;) Z tym filmem mam problem. Być może jest bardzo
dobry, być może mówi o czymś więcej, niż o zepsutym świecie, upadku kultury zachodniej,
pustce bogacenia się (jakby bogacenie się w Starożytnym Rzymie było inne niż obecnie) i
pewnie o wielu innych sprawach. Doceniam, że to film artystyczny, itd. Ale jak dla mnie forma
jest nie do zniesienia. Jest na podstawie książki, książkę adaptowano, stworzono scenariusz,
czyli rodzaj sztuki. Reżyser dostaje taką sztukę/scenariusz i coś z nią robi. Tu moim zdaniem
zrobił lipę. Sądzę, że można było to zrobić bardziej dynamicznie. Podobało mi się sporo filmów,
których akcja rozgrywa się, w jednym miejscu, w jednym czasie, a mimo to te filmy posiadają
dynamikę. Jak chociażby Rzeź, Polańskiego ( z ostatnich, jakie widziałem). To chyba pierwszy
film jakiego nie ocenię, bo sądzę, że niska ocena będzie niesprawiedliwa.