Wielu starszych wiekiem ludzi, a do takich sie zaliczam, patrzy bardzo krytycznie na świat, który ich otacza. Tak jest, było i będzie. Świat sie po prostu zmienia nieustannie i takie staruchy jak ja i D.Cronenberg przestajemy uważać go za swój. Krytykujemy młodzież, aktualny system wartości, drogę, którą podąża ludzkość, wieszczymy klęskę i katastrofę. Ale świat nic z tego sobie nie robi, leci dalej swoim tempem i w swoja stronę, olewając widma klęski, które przed nim roztaczamy. Postawa tzw. pogodnej rezygnacji to ideał, do którego my, staruchy powinnismy same zdążać i nie zawracać czaszki ludziom, którzy ów świat tworzą i będa tworzyć również wtedy, gdy nas zjedzą robaki.
Ale wielu z nas ( wciąz pisze o staruchach) uważa, że powinni objawić swoją porażającą prawdę o nieuchronnie nadciągającym krachu zgniłej cywilizacji, która własnie zaczęła sie psuć, gdy tylko czas odsunął ich na boczny tor. Dobrze, jak czynią to w sposób zrozumiały i oszczędny, źle, gdy brak pokory każe im wierzyć, że są Nowymi Mojżeszami, Zaratustrą czy innym wieszczem czy prorokiem. Cronenberg dał się złapać w pułake własnej wielkości i przenikliwości, co zważywszy jego drogę życiową i filmy jakie tworzył nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem.
Niestety, pretensjonalny, napuszony styl filmu niszczy wszystko, co chciał przekazać. Od mącenia w kałuży, tak że dna jej nie będzie widać, nie przybywa w niej wody i wciąz pozostaje płytką. Tak jest z filmem Cosmopolis. Manifest filozoficzny reżysera i scenarzysty w jednej osobie, nadal jest płytki a bełkot, mający stworzyć wrażenie głebi, czyni go tylko bardziej żałosnym. Przypomina bełkot manifestu niejakiego Unabombera, znanego pewnie częsci widzów. Cóż, zawsze lepiej zrobic denny film, niż rozsyłac bomby zabijające ludzi.
Całe zniesmaczenie i obrzydzenie do cywilizacji, jakim przesiąknięty jest film traci mocno na wiarygodności, gdy uświadomimy sobie, że okazuje je człowiek korzystający pełnymi garściami z dobrodziejstw zgniłej ekonomii, którą tak opluwa. Nie mieszka w namiocie z liści palmowych lecz w luksusowym apartamencie w Los Angeles. Ale, czyz ktoś widział drogowskaz idący w stronę, w którą pokazuje?
To, co dobija ten film to tłumaczenie. Polski dystrybutor zapomniał, żeby aby dobrze przetłumaczyć tekst filozoficzny, nie należy korzystać z Google Translator. Wsłuchanie sie w tekst oryginalny i porównanie go z tym co zafundował nam tłumacz przyprawia o ból zębów. Czego i jemu życzę.
Nie powiedziałabym, że styl filmu jest napuszony i pretensjonalny. Raczej to forma teatralna przeniesiona na ekran kinowy. Niestety, bądź dla niektórych "stety" spektakl teatralny rządzi się trochę innymi prawami i stylistyką niż film. Trudno też zgodzić się z tezą o bełkotliwości warstwy słownej. Byłam dwa razy na filmie i za każdym razem dałam się porwać dialogom i monologom. Tam każde słowo jest istotne. Zgadzam się natomiast z tym, że przekład mógłby być lepszy. Zatem szczęście mają ci, którzy mogą śledzić ze zrozumieniem oryginalną wersję językową. Poza tym nie odbierałabym tego filmu wyłącznie jako opowieści o "nieuchronnie nadciągającym krachu zgniłej cywilizacji", jak Pan napisał, ale raczej jako uniwesalną przypowieść o samotności człowieka w świecie, jego alienacji i nieumiejętności życia w trudnej, otaczającej go rzeczywistości, nieumiejętności nawiązywania kontaktów i głębszych więzi interpersonalnych. Prosty przekaz.
Fakt, że jest to przekaz prosty w swej istocie, niestety nie mogę odmówić maniery i swego rodzaju snobizmu językowego D.C. Problem jest głównie ten, że o tragedii człowieka w świecie można opowiadać na tysiące sposobów. Im bardziej interesująco tym lepiej. Ale tu wkraczamy w sferę tego, co nas ludzi od siebie różni. Dla mnie Cosmopolis pozostanie napuszone i pretensjonalne, dla innych nie. I całe szczęście, ze tak się zdarza. pozdrawiam.
Racja. Cała przyjemność w tym, że ludzie się różnią, mają podzielone zdania na te same tematy, inny odbiór sztuki i rzeczywistości. I to jest piękne, bo byłoby nudno. Zatem każde z nas pozostanie przy swojej ocenie filmu, ale miło było przedstawić swoje zdanie i poznać zdanie Pana. Pozdrawiam również :) PS. Jutro wybieram się na film poraz trzeci...