W nowym filmie Cronenberga wciąż toczą się dialogi: o biznesie, pieniądzach, seksie i
śmierci. Słów pada tyle, że trudno wyłuszczyć, co jest tak tu naprawdę ważne. Gdzieś w
odmętach Internetu spotkałam się z poglądem, że to przegadanie było celowe, jako że
obrazuje przekaz informacji we współczesnym świecie. Na co dzień także jesteśmy zasypywani
mniej lub bardziej ważnymi newsami, z których wyłapanie rzeczy istotnych często bywa dużym
wyczynem. Jeśli faktycznie był to celowy zabieg Cronenberga, to chwała mu za to. Nic jednak
nie zmieni faktu, że Cosmopolis to film ciężki i chłodno obchodzący się z widzem,
gdzieniegdzie także przesadzony (absurdalna i dłużąca się sekwencja końcowa). Mimo tego
warto przez niego przebrnąć z racji na ciekawy portret człowieka, który ma wszystko, a
jednocześnie tkwi w całkowitym marazmie i dąży do autdestrukcji. Dokładniejszą analizę
umieściłam na moim blogu, zapraszam na:
http://chodznafilm.blogspot.com/2012/11/czy-robsten-jest-tak-zy-jak-go-maluja.ht ml
Właśnie obejrzałem film i jestem pod ogromnym wrażeniem. Zauważyłaś proste i prawdziwe zjawiska, faktycznie.
Uwielbiam ten film. Jeszcze nie wiem do końca dlaczego ale w pełni zasługuje na ocenę 9/10, może nawet 10/10. Jest genialnie odrealniony i klimatyczny.
Kolejnym szokiem jest ŚWIETNA gra aktora, na którym wszyscy wieszają psy za 'Zmierzch'. Cóż, mnie jego rola w Cosmopolis zabiła. I to jak najbardziej pozytywnie!
Dopiszę tutaj być może więcej ale póki co deficyt snu daje się we znaki...