Mówiąc w skrócie - ten film to krytyka kapitalizmu. Można w nim odnależć parę ciekawych nawiązań do filozofii marksistowskiej (której ja osobiście nie popieram, ale mniejsza o to), natomiast niestety niemal niczym się ten film nie broni.

O co chodzi? Ten film to etiuda na temat rozwoju rynków kapitałowych i kierunku w którym podąża kapitalizm. Film jest jednak skierowany do nielicznej grupy ludzi, interesujących się funkcjonowaniem giełdy i rynków finansowych. Są tutaj odniesienia to matematycznej teorii fal Fibonacciego, które tłumaczą istnienie idealnego porządku we wszechświecie i na podstawie którego można przewidywać ruchy giełd, walut i innych instrumentów finansowych. Tego tematu dotyczy końcowa scena dialogu pomiędzy dwoma mężczyznami. Bez zaznajomienia się z tym, ciężko zrozumieć o co w ogóle chodzi w tym filmie. Niestety sam film, poza dialogami, jest niestety słaby. Potencjał tego filmu został całkowicie zmarnowany przez słaby scenariusz ,zdjęcia, niemal wszystko. Mam wrażenie, że aktorzy drugoplanowi zagrali lepiej niż główny bohater. A to wielka szkoda, bo przy dobrej realizacji, film ten mógł być dziełem na miarę " Fight Club" lub " Big Short". Jedynie do czego sprowokował mnie film, to do przeczytania książki na podstawie której został stworzony. To może być ciekawsza rzecz niż oglądanie filmu.

Ten film jest skierowany raczej do ignorantów którzy nie mają pojęcia o rynkach finansowych, a zapchali sobie głowę pseudonaukowymi pierdołami o Fibonaccim. O ile sam Fibonacci niczemu nie jest winny, o tyle z jego prac robi się jakąś numerologię. I co to jest ten "idealny porządek we wszechświecie"? Nie ma czegoś takiego, nawet nie ma symetrii pomiędzy materią i antymaterią, to są w ogóle z palca wyssane bzdury.

Natomiast dialogi są najsłabszą stroną filmu, bo to zwykłą grafomania, przeniesiona na ekran, która nie ma żadnej logicznej spójności, ani żadnego racjonalnego wnioskowania.